29 maja 2012

Chapter 6 - Wild ride on my pony.

11 godzin przed,  Springerville


- Mój Boże. - Lou wydał z siebie stłumiony okrzyk. - Kucyk Rupert. Jesteś obiektem mych poszukiwań od 6 urodzin. - chłopak czule objął drewnianą szczotkę. - Witaj piękny.
- Nie pamiętam byś cokolwiek wspominał mi o Rupercie. - Harry wciął się w monolog Mr. Marchewki.
- Zakupię Ci porządne leki na Alzheimer'a, bo widoczne już są pierwsze objawy.
- Eeeee...niedobrze mi. - wymamrotał, leżący na wspak na łóżku niczym trup Zayn.
- Uspokójcie się. Próbuję zebrać myśli. - bąknął zmieszany Liam. Pierwszy raz po dłuższej abstynencji, ponownie wypił. Alkohol mu nie służył. Nerwowo poruszał nogą oraz kiwał głową na boki.
- Daddy. Reeeeelax. Take it easy. - Lou podśpiewywał, a Harry mu wtórował.
- Nienawidzę was! Wynocha z mej sypialni. - Zayn'owi z wielkim trudem udało się podnieść. Wyciągnął prawą rękę, by wskazać Larry'emu drzwi i ruszył w ich stronę. Promile we krwi natychmiast dały o sobie znać. Próba dotarcia tam skończyła się bolesnym upadkiem na starą, potrzebującą porządnego czyszczenia podłogę.
- Nigdy nas nie dogonisz. Wioo magiczny patataju. Wioo ku przestworzom. Pędź ile sił w twych kopytach. - Larry zgrabnie dosiedli miotły.Harry złapał Lou w pasie i szepnął mu do ucha.
- Oby ta jazda była najlepszą w mym życiu. - potarł z uczuciem policzkiem o jego.
- Się robi Skarbie. - para zaczęła krążyć po pomieszczeniu w świetlnym tempie po całym pomieszczeniu. Nie zwracali większej uwagi na przedmioty znajdujące się na ich drodze, lampę, łóżko czy przywartego nadal do podłoża Zayn'a.
- Fer. Fer. Miłości ma. Stałaś się mą ostoją, najważniejszą kobietą w mym życiu. Choć znaliśmy się parę dni, byłaś sensem mej egzystencji, nadawałaś jej barw. Byłaś jak tlen, niezbędny do przetrwania. A teraz co? Pytam się, co? Zostawiłaś mnie na pastwę losu. Jak śmiałaś?! Jeśli byś zapragnęła, to bym Ci księżyc ofiarował. Cały gwiazdozbiór nazwał na twą cześć, bylebyś była szczęśliwa. Jesteś taka zimna. Czy Twój powrót do domu Pana był szybki i bezbolesny? Tak Cię pragnę. - Zayn muskał dłonią przedwojenną, wyszczerbioną deskę. - Złożę ostatni pocałunek na twych martwych, lodowatych wargami. Strzeż mnie mój anile. - chłopak przywarł ustami do deseczki, przerywając swą przemowę.
- Przestań całować to zakurzone, pełne zarazków drewno. Fer, zmęczona po waszym szaleństwie, usnęła w łazience. Chyba dołączę do niej. Jedyne zacisze w tym rozgardiaszu.
- Blefujesz. Zawinę ją w całun, uprzednio obmywszy jej ciało. Sam udam się na cmentarz, niosąc ją na mych ramionach. Muszę to zrobić w ciągu 24 godzin. Inaczej jej dusza utknie między światem żywych, a zmarłych.
- Idź spać lepiej. Przytul swą zimną Fer.
Zayn bez słowa sprzeciwu zamknął oczy i odwrócił się plecami do Daddy. Po chwili słyszalne było ciche pochrapywanie.
- Dobranoc Buddie.


10 godzin przed


- Ciii. Nie rób takiego hałaasu. Obudzisz go. - szepnął Lou, przytykając serdeczny palec do ust.
- Dobrze Kochanie. Postaram się. Ale mało on nie waży.
- Sam wpadłeś na to, by go tu wpakować.
Harry trzymał Liama za kostki, a Mr. Carrot za tułowie. Obaj ledwo utrzymywali równowagę.
- Trzeba było nie pić tego whiskey, co nam miła Pani postawiła na stole.
- Nie gadaj tyle. Wsadzaj go do auta i jedziemy.
Larry uzyskał zamierzony cel, Liam spał smacznie na tylnym siedzeniu porsche.
- Ja prowadzę. - Loui wyciągnął klucze z kieszeni jeansów i zamachał nimi przed nosem przyjaciela.
- Ja nawet nie mam siły. Rób co chcesz. Ze mną też. - odparł Loczek, ziewając w międzyczasie. - Padam z nóg.


Godzina przed, powrót do LA


- Daleko jeszcze do domu? Mam gigantyczną Saharę w ustach. - jęknął boleśnie Liam.
- Ooo, Pysiu Misiu się obudził. A budzi, budzi. - zagruchał wesoło Lou. - Za 10 minuy będziemy na miejscu.
- Ok, kimnę sobie jeszcze. - Liam'a coś poruszyło. Rozejrzał się dookoła siebie i nagle otrzeźwiał. - Gdzie Fer i Zayn?!
- Spokojnie malutki. Nic im nie jest. Pobędą sobie razem. Będziemy to wszystko potem miło wspominać. Opłaciłem im tygodniowy pobyt z góry oraz poprosiłem tą miłą kobietę, by im powiedziała, że pociąg jest raz na tydzień. - odpowiedział z dumą Harry.
- Kowboje, pustynia, zero technologii. To jest hardcorowe życie. - rozmarzył się Lou.
- Popierdoliło was totalnie. - Daddy opadł bezgłośnie na siedzenie i opierawszy głowę ręką, spojrzał na niebo pytającym wzrokiem "Boże, dlaczego??".


Venice Beach, 11 piętro apartamentowca


- Prysznic. Prysznic. Moje stopy potrzebują relaksu. Harry pomasujesz. - Lou otworzył magnetyczną kartą drzwi do apartamentu.
- O surprise. Kto postanowił wrócić. Tęskniłem! - Niall rzucił się chłopakom na szyję. - Tulimy!
- Skończ. - burknął Liam i wyswobodził się z uścisku.
- Kogoś mi tu brakuje. - Irlandczyk, niczym profesjonalny detektyw przyjrzał się całej trojce.
- Zapytaj kochanych kolegów. Nawet nie wiedzą gdzie ich zostawili. - Payne ignorując resztę, udał się do kuchni, zostawiając ich w holu.
- Macie przesrane. Jej brat był tu z samego rana. Powiedziałem, że Fer wróci po południu. Życzę powodzenia panowie. - poinformował ich ze śmiechem blondyn. - Mnie w to  nie mieszajcie.
- Nosz kurdeeee. - Harry i Lou westchnęli jednocześnie.

Ten rozdział jest małym powrotem do przeszłosci, byście zrozumieli co się stało.
Sorry za tak krótki wpis. Mamy ograniczony wolny czas. Piszcze jak Wam się podoba. Czy wolicie aby więcej było chłopaków, czy Fer&Zayn? Bardzo liczymy się z Waszymi opiniami. Jeśli macie pomysły na ciąg dalszy to piszcie tu, lub do Nas na tt.
Wpisy będą pojawiać się częściej po wystawieniu ocen w Naszym LO. ( czyt. 22.06. ), choć podobno mamy jechać na biwak wtedy. Czas pokaże. Klaudia ma do poprawy matmę, więc trzymajcie za Nią kciuki! Powodzenia wszystkim w tak trudnym okresie ! ;>
Chciałyśmy także podziękować za Wasze komentarze. Są naprawdę mega motywujące.

< chcecie by Was informować o nowych wpisach na tt, gg lub mailu? dajcie nam znać ;) >

Bye bye bye bye bye xoxoxox

14 maja 2012

Chapter 5 - Nobody's going home tonight.

27.06.2012 r
Klub La Cova Night


- Uspokój się. Wdech. Wydech. - Zayn objął mnie ramieniem.
Już miałam zaserwować mu jeden z moich histerycznych krzyków, jednak bijące ciepło z jego oczu uspokoiło mnie.
- Koleś przystawiał się do mnie w klubie. Pewnie to normalne, ale ja odzwyczaiłam się od czegoś takiego. - łkałam cichutko.
- Normalne? Kpisz sobie ze mnie w tym momencie? - starał zachować spokój, lecz ujrzałam gniew owładniający jego ciało.
- On już dostał nauczkę. Poza tym nie warto zawracać sobie głowy takim dupkiem.
Od kiedy on o mnie troszczył? Może rzeczywiście jest dosyć normalnym facetem.
- Czy mógłbyś zadzwonić po taksówkę? Jedyne o czym marzę to ciepłe łóżko i kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną.
- Nigdzie się stąd sama nie ruszasz. - zaprotestował Zayn. - Zbiorę resztę i wracamy do apartamentu. Poczekaj tutaj. - chłopak zniknął za drzwiami klubu.
Otuliłam się rękoma. Noc stawała się coraz bardziej chłodna. Po kilku minutach zobaczyłam Zayn'a i Niall'a prowadzącego pijanego w trzy dupy Harry'ego.
- Dlaczego kończymy imprezę ? - zapytał się Irlandczyk z nutką rozczarowania w głosie.
- Zobacz jak on wygląda. - Liam wskazał na Loczka.
- Nie nasza wina. My przynajmniej potrafimy ustać w miejscu i nie obściskujemy się z byle jaką osobą. Tym bardziej przedstawicielem tej samej płci. - mimo ciemności dostrzegłam rozbawienie na twarzach wszystkich.
Poprawiło mi się samopoczucie. W towarzystwie chłopaków zapominałam o wszelkich smutkach. Powoli nawet zaczynałam darzyć Zayn'a sympatią.
Przyjrzałam się Danielle i Eleanor. Spotkały odpowiednich mężczyzn na swych drogach życia. Szkoda, że mi takie szczęście nie jest dane. Nigdy nie spotkałam faceta, który by zapomniał przy mnie o reszcie świata, kochał ponad wszystko, byłabym dla niego wszystkim. Tlenem niezbędnym do przetrwania.
- Co robimy? - Niall stawał się rozdrażniony. - Chciałbym się pobawić. Wiecie, party hard.
- Jak to co? Przenosimy się do Nas!
- Lou. Wywalą was z hotelu. Jak poprzednio. - spojrzała z politowaniem Danielle na chłopaka.
- Oj. Raz sie zdarzyło. - Louis wytknął język w jej stronę.
- Apartament odpada. Do parku też nie pójdziemy o tej godzinie.
- Wiem gdzie! - wyrwało mi się. - Dach! - mimowolnie spojrzałam na Zayn'a.
Droga znajomość.
Zayn roześmiał się gardłowo.
- A ty z czego co? - spytałam.
- Ty wiesz z czego.
Oboje śmialiśmy się. Reszta zerkała na nas i mieli miny, jakby patrzyli na osoby co dopiero zbiegły z psychiatryka.
- O jaki dach wam biega? - Lou pragnął więcej szczegółów.
- Dach naszego apartamentowca.
- Nasz dach ma apartamentowiec? - Niall spoglądał na mnie w osłupieniu.
- Hahahahaha. Za dużo trunku. Odkryłeś Amerykę. Nobel dla Niall'a James'a Horan'a.
- Co z Harry'm ?
- To co zwykle. Położymy go grzecznie spać.


Venice Beach, dach apartamentowca.


- Niall, zawsze masz przy sobie coś do przegryzienia? - Niall łapczywie zajadał żelki Haribo. Odpowiedział mi kiwnięciem głowy.
- Mamy alkohol. Żelki. Gdzie marchewki? - Lou nerwowo gniótł skrawek materiału marynarki.
- Eleano, zdradź sekret, jak z nim wytrzymujesz? - Liam parsknął śmiechem. Louis obrzucił go złowrogim spojrzeniem.
- Spytałem się tylko. Spokojnie.
- Bejbee. Bejbee. Bejbee. Oooo. - Niall podśpiewywał, po czym włączył odtwarzacz muzyki na iPhone.
- Wyłącz to. Natychmiast. - zakrył dłońmi uszy.
- Niee. Mój Bieber!
- Powtórzę jeszcze raz. wyłącz ten shit. - podniosłam się i ruszyłam w jego kierunku.
- Chłopcy! Pomóżcie!
- Radź sobie sam.
- Eleanor! Danielle! - na twarzy chłopaka pojawiło się przygnębienie. - Nie lubię was. Od dziś.
- Rzuć telefon. - usłyszałam głos za mną. Zayn'a. Blondyn wykonał polecenie. Telefon znalazł się w dłoniach mulata.
- Zayn !!! - goniłam go po całym dachu. - Wyłącz to!
- Śnisz!
Poczułam nagły przypływ adrenaliny. Rzuciłam się biegiem w jego stronę. Przeliczył swoje możliwości. Po chwili ja byłam panem i władcą. Siedziałam okrakiem na nim i wyrywałam mu urządzenie z uścisku. Znów odpłynęłam na widok jego czekoladowych oczu. Wykorzystał ten moment. Szybkim ruchem zrzucił mnie z siebie.
- W dupie. Niech leci nawet Hannah Montana.
Niall podszedł do Zayn'a i oboje przybili sobie piątki.
- Zagrajmy w butelkę. - Lou opróżnił ją i położył na równym podłożu.
- Kręcimy. Kręcimy. - Zayn odprawił dziwny, rytualny taniec.
- Co tu się dzieje? - w oddali dostrzegliśmy sylwetkę mężczyzny, opierającego się o framugę.
- Harry, jeszcze godzinę temu nie mogłeś ustać w miejscu, a teraz wyglądasz jakbyś przespał 12 h. Zupełnie nowy człowiek. - nie przestawałam się dziwić.
- Moja wątroba szybko pracuje. - Harry wzruszył ramiona i usiadł obok Louis'a, który powiedział zniecierpliwiony :
- Gramy?! Kto kręci pierwszy??
- Mogę ... - nie zdążyłam odpowiedzieć, a Louis już kręcił butelkę. Wypadło na Loczka.
- Skarbie. Lubisz sex francuski? - nikogo nie zdziwiło zapytanie bruneta.
- Jeszcze się pytasz? Sam doskonale wiesz!
- Lou, jest coś o czym nie wiem? Uświadomisz mnie o zaszłej sytuacji? - Eleanor wbiła wzrok w swego chłopaka. Próbowała zachowywać się normalnie.
- A no bo wiesz. Ten teges. - Harry chcąc skończyć temat, złapał butelkę i ta po chwili wykonała kilkakrotnie pełen obrót. Tym razem trafiło na mnie.
- Fer. Pocałuj mnie. - Harold złożył usta w dziubek do pocałunku.
- Nie.
- Nie rób z siebie cnotki, którą nie nie jesteś. Dawaj. Dawaj.
Nie określił dokładnie miejsca. Cmoknęłam go przelotnie w prawy policzek.
- Wszystko? Spodziewałem się czegoś namiętnego. - mruknął rozczarowany pod nosem.
- Przykro mi. - zakręciłam butelką. Louis.  - Masz śliczny tyłeczek niczym Kardashianka. Z chęcią bym go ujrzała w pełnej krasie. 
- Mhm, mhm. - odchrząknęłam Eleanor. 
- Kotek, nie będę ukrywał takiego cudu. Pora pokazać go całemu światu. - Loui wstał i ruchem niczym zawodowy striptizer z night klubu zsunął jeansy oraz bokserki w dół. - Ładniutki, nieprawdaż? 
- Jest czym się zachwycać. - oceniłam krótko. - Tylko pozazdrościć. - posłałam uprzejmy uśmiech Eleanor.
- Dobra, skończcie. Speszyłem się. - dolna odzież wróciła na swoje miejsce. 
- Zrobimy niedługo sesję. - Harry przysunął się do Lou i głęboko spojrzał mu w oczęta.
- Kręcę! Uwaga. - butelka zatrzymała wskazując na Zayn'a.
- Zaynuś. Zayniulku. Czekałem na to od samego początku. Pocałuj Fer. Z uczuciem. Pokaż Harry'emu jak to robi prawdziwy facet. - mówiąc to, oblizał wargi.
- Z ogromną przyjemnością. 
- Miejmy to za sobą. - nachyliłam się ku niemu by odegrać małe przedstawienie.
- Powoli Maleńka. - dotknął opuszkami palców mego policzka, a drugą ręka objął w talii. Jego dotyk działam na mnie jak narkotyk. Pragnęłam więcej i więcej. Zbliżył wargi do mych i musnął je. Fala ciepła przeszyła moje ciało. Łapczywie objęłam go za szyję i pogłębiłam pocałunek. Zatraciliśmy się w tych doznaniach fizycznych. Jego usta ochoczo odpowiadały na słodką pieszczotę. 


28.06.2012 r


Cholera. Moja głowa. Zaszalałam zeszłej nocy. Abstynencja przez kolejne 10 lat. Nie tknę procentów. Choćby mnie zmuszali do tego. Przewróciłam się na drugi bok. Ktoś pochrapywał obok niej. Pewnie Markowie się przysnęło w złym łóżku. Poprawiłam poduszkę, nie otwierając powiek i przytuliłam się do brata. 
- Ładnie pachniesz. - zamruczałam do brata, po czym ze śmiechem uszczypnęłam go w płatek ucha.
- Auć. - odpowiedział mi męski głos. Nie mojego brata.
- Zayn! Jeszcze ciebie mi brakowało tutaj. - wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
- Yhmmm. - mulat chwycił kołdrę i przykrył się po sam czubek głowy. 
Nerwowo kręciłam się po pomieszczeniu. Nie była to ani moja sypialnia, ani jego. Chryste, gdzie znów wylądowałam?
- Wstawaj! Słyszysz?
- Jeszcze pięć minut mamo. 
Pokój wyglądał obskurnie. Farba odpadała płatami ze ścian, łóżko ledwo trzymało się. Żyrandol niebezpiecznie kołysał się nade mną. Podeszłam do okna, złapałam za zasłony i jednym ruchem je rozsunęłam. 
- Zayn! Ty,ty,ty musisz to zobaczyć. - dłonie zaczęły mi drzeć ze zdenerwowania. Co to za kiepski żart?
- Kobieto. Wstaję. - wstał niechętnie i ślamazarnym krokiem doczłapał do mnie.
- O JA PIERDOLE! KURWA CO TO MA BYĆ?!



8 maja 2012

Chapter 4 - I wanna dance in love, n dance again.

27.06.2012 r
Dear Diary,


Klub La Cova Night

- To chyba był zły pomysł, abym przychodziła z wami do klubu- powiedziałam do chłopaków i dziewczyn.
- Co mówisz skarbie? - krzyknął mi do ucha Loui.
- Mówię, że nie potrzebnie tu przyszłam! - próbowałam przekrzyczeć głośna muzykę, która ogarniała cały klub. Jeszcze parę miesiecy kochałam takie miejsca. Pełno ludzi i alkoholu lejącego się strumieniami, zabawa do rana, ale teraz to dla mnie zupełnie inny świat. 
- Co ty gadasz?! - oburzyli się wszyscy za wyjątkiem Zayn'a, stojącego przy barze i zarywającego do blond tapeciary - Chodź, walniemy sobie po kilku drinkach i od razu staniesz się bardziej otwarta i śmielsza. - Louis pociągnął mnie w strone lady.
- Ej! Tylko jej nie rozpijaj - Liam przybrał postać opiekuna grupy.
- Oczywiście tatusiu, będę jej strzegł jak oczka w głowie - odpowiedział na odchodne Louis, wybuchając przy tym  melodyjnym śmiechem.
- Co wy byście zrobili bez Liam'a? - spytałam, śmiejąc się pod nosem. 
- Najprawdopodobniej ciągle by byli na kacu i co dzień lądowali na pierwszych stronach brukowców. - odparła Eleanor. Wraz z jej słowami wybuchałam spazmatycznym śmiechem. Może jednak dzisiejsza impreza nie będzie taka zła. 
- Wezmę Krwawą Mary. - młody barman przygotowywał drinka.
- I to mi się podoba maleńka! Half five! - pojawił się Niall, uchachany od ucha od ucha. 
- Wystraszyłeś mnie! Skąd się tu wziąłeś? 
- I'm superman! Anyone needs me ?! - Irlandczyk najwyraźniej był już po paru mocniejszych. 
- Tylko ja mogę być supermanem. - wtrącił Lou.
- Sorki, twój czas się skończył. - blondyn w odpowiedzi pokazał mu rząd białych zębów. 
- Eleanor, Kochanie! Idziemy na parkiet. Nie będę zadawał się z takimi ludźmi. - para znikła w tłumie tańczących.
Zachowują się jak dzieci z przedszkola. Kochane brzdące. Moja dusza raduje się. Dzięki nim. Wracam do poprzedniego 'ja'. Tego przed stratą mamy. Natomiast Zayn pozostanie do końca zadufanym w sobie lalusiem, myślącym o własnym tyłku. Choć jego czekoladowe oczy, wyrażające tyle emocji, uczuć. Podobno są zwierciadłem duszy. 
- Niall. Gdzie Harry? - na moje pytanie zareagował brechtem.- Co w tym zabawnego? 
- Spójrz tam. Stolik na drugim końcu,po lewej. Dwa gołąbeczki. - wskazał ręką. 
Dostrzegłam parę obściskującą się czule. 
- Ładnie. Znalazł sobie towarzyszkę na noc. O ile mi wiadomo, nie ma dziewczyny. 
- Przyjrzyj się dokładniej. 
Zaraz, zaraz. To nie była osoba płci żeńskiej, tylko męskiej. Mężczyzna. 
- Holy shit. - tylko tyle zdołałam wydusić. 
- Harry nie jest gejem. Każdemu może odbić po procentach. Pojawia się wtedy twoja głęboko ukryta, druga natura.
-Ahaaa czyli to normalne,że po kilku głębszych drinkach Harry całuje sie z facetem?! Nie, no rozumiem, zupełnie normalne - powiedziałam z ironią.
-Dobra nie myśl tyle, tylko chodz zatańczyć! Pokażmy ludziom, jak powinni się bawić! - Niall podał mi ręke i razem ruszylismy w stronę parkietu, gdzie masa ludzi wyginała swoje rozpalone ciała w tańcu. Dj puścił  "Dance again" JLo. Razem z Niallem zaczęliśmy skakać w rytm piosenki . Od miesięcy tak nie szalałam, więc nie zaskoczyło mnie szybkie zmęczenie. Trzeba wybrać się na siłownię czy aerobic i popracować nad kondycją. 
-Pójdę do łazienki, zaraz wrócę. - powiedziałam Niallowi i ruszyłam w stronę łazienki. Tak tylko miło by było, gdybym wiedziała gdzie owa łazienka się znajduje. Dostrzegłam Liama i Danielle wywijających na parkiecie. Podeszłam do nich.
- Przepraszam,że przeszkadzam, ale gdzie jest łazienka? - Danielle bezgłosnie wskazała mi kierunek, w którym powinnam się udać. 
Przeciskanie sie przez ten tłum trwało wieczność. Tuż przed wejściem do łazienki, zobaczyłam obściskującą się parę. Dłonie chłopaka wędrowały pod jej bluzkę. Ich usta trwały w zachłannym pocałunku. Tylko czekałam, kiedy zerwią z siebie ubrania i zaczną publicznie uprawiać dziki sex. Chłopak zauważył mnie. Nie przestawając macać dziewczyny, krzyknął w moją stronę. 
- Co się gapisz?! - tym chłopakiem nie był kto inny jak Zayn Malik. No tak przecież to ta sama laska z którą całował się wczesniej. Nic nie odpowiedziałam, spojrzałam na nich z pogardą i weszłam do łazienki w której przed lustrem stał HARRY?!?!
- Harry! To jest damska toaleta!
- A e w amtej ierdzi a uj os tego zlesi. - próbował coś mi przekazać, ale docierał do mnie tylko bełkot
 - Porozmawiamy rano jak wytrzezwiejesz - podeszłam do lustra i zaczełam poprawiać sobie makijaż. Harry cały czas przyglądał sie temu co robię. 
- Dlaczego się na mnie gapisz? Idź lepiej do swojego faceta, zanim uschnie z tęsknoty. - mówiąc ostatnie zdanie powstrzymywałam śmiech.
-  Mówisz o Zaaaaryym. Swieeetnie saaałujee. Ma taaaki jętkii języyczek.
- Nie chcę tego słuchać. Rozumiem cię piąte przez dziesiąte i przyprawia mnie to o mdłości, więc wybacz, ale muszę cię opuścić w tym momencie.
Miałam ochotę  jeszcze wrócić na parkiet. Brak partnera wymusił na mnie powrót do baru. Lou i Liam wiernie tańczyli ze swoimi dziewczynami, a mojego Irlandczyka uwiodła  długonoga blondynka.
- Zatańczysz? - wysoki, wysportowany brunet niczym model od Calvina Klein'a zaproponował mi wspólny taniec. Wow niezłe ciacho! 
- Pewnie! - tanecznym krokiem wbilismy na parkiet.
Zaczęłam rytmicznie kołysać moim ciałem. Zarzuciłam ręce na ramiona mojego partnera i pozwoliłam, aby muzyka zaczeła przepływać przez moje ciało. W tym momencie nie myslałam o niczym. Byłam w innym świecie. Nagle poczułam, jak mój partner kładzie dłonie na mych pośladkach. 
- Co ty robisz?! -  gwałtownie zrzuciłam jego ręce z moich posladków. W odpowiedzi złapał mnie mocno w pasie i przyciągnął do siebie tak, że dzieliło tylko kilka centymetrów. Poczułam zapach alkoholu wydobywający się z jego ust.
- Puszczaj mnie! - próbowałam się wyrwac.
- Ja chce się tylko zabawić. 
- A ja kurwa nie chce! - kopnęłam go w krocze z całej siły. Powstrzymując łzy, próbowałam wydostać się z klubu. Chciałam tylko stąd wyjść i wrócić do domu. Chyba wyszłam tylnym wyjściem. Wszędzie walały się jakies puste skrzynki i kartony. Osunęłam sie bezwładnie na ziemię i zaczęłam płakac jak małe dziecko
-Zobacz to znowu ta laska! - usłyszałam kobiecy głos. Dlaczego nie spostrzegłam, że przy drzwiach stoi Zayn ze swoją partnerką do pieprzenia.- Zaraz do niej podejdę i jej coś zrobię. Zayn powiedz jej, żeby zabierała stąd swój tyłek!
- Spieprzaj stąd!- usłyszałam głos mulata. Lecz nie był on skierowany do mnie, tylko do tej wywłoki.
- Co ty mówisz? - dziewczyna była równie zdziwiona jak ja.
- To co słyszałas! - wydarł się Zayn i popchnął ją w strone wejscia do klubu, następnie usiadł koło mnie.
- Co się stało? - spytał z troską w głosie.




Kolejny rozdział szybko się pojawi. Ostatnim czasem mamy masę nauki, dlatego przepraszamy, że musieliście tyle czekać. Już za dwa rozdziały stanie się coś niespodziewanego! Nigdy na to nie wpadniecie. :D
Sorry za wszelkie usterki gramatyczne, stylistyczne etc etc. Musimy nad tym popracować. 
Btw, niedługo lista koncertów 1D na przyszły rok! Cieszycie się!? ;>