6 kwietnia 2013

Chapter 15 'I like the way we kiss in the dark'


15.08.2012 
New York

- Skąd nazwa 'Big Apple'? - Lou rozpoczął swoją dzienną serię tysiąca pytań. 
- E. S. Martin porównał Stany Zjednoczone do Wielkiego Drzewa, a New York do Wielkiego Jabłka, które wysysa z drzewa to co najlepsze. Jedna z tez na ten temat - odwróciłam się w jego stronę, odpowiadając na zadane pytanie. - Wpierw był to New Amsterdam. Następnie kolonie odbili wasi rodacy, nadając nazwę New York.
- Ja mogę ci pokazać swoje dorodne jabłka. Chcesz? - Harry z powagą zwrócił się do Lou. Siedzieli razem jak papużki nierozłączki. Byliśmy już w samolocie czekając na lot. Zayn postanowił zabrać mnie ze sobą na te siedem dni, żeby rozłąka nie była aż tak długa. NY, Chicago, Houston, San Francisco. Spotkania z piszczącymi fankami, koncerty, wywiady w telewizjach śniadaniowych, radiach. Cały tydzień. Najgorsze, że nie zainwestowałam w zatyczki do uszu. Boję się, że wrócę półgłucha.  
- Gdy wystartujemy, to udamy się wspólnie do łazienki i mi pokażesz. Zawsze o tym marzyłem. 
- Zostańcie w niej. - rzekł Niall, tasując talię kart. Wykorzystywali z Liam'em chwile wolnego przed kilkoma dniami ciężkiej pracy.
- A może my pójdziemy? - mrugnął do mnie Zayn, za co wylałam mu część soku na jeansy. - Znaczy, że nie. Moja księżniczka dziś nie w sosie.
- Chłodzę cię. Zbyt często się rozpalasz. Patrz, aż para się unosi. (...)

New York należy do moich ulubionych miejsc na świecie. Co roku w czasie świąt bożonarodzeniowych lecieliśmy tutaj, spędzając dzień na Broadway'u. Tradycją był spektakl 'Dziadek do orzechów'. Widziałam tą sztukę w drugi dzień świąt od szóstego roku życia. Dopóki mama była. Mark będzie starał się kultywować tą tradycję. Smutną tradycję. 
Zwiedzałam miasto głównie z jedną ze stylistek chłopaków. Oni wtedy wykonywali swoje obowiązki wobec fanów i mediów. Zayn'a udało się jedynie wyciągnąć wieczorem na Times Square. Był zbyt zmęczony. Ale męska duma i honor nie pozwalały mu zostawiać mnie na cały w towarzystwie obcej kobiety. 

18.08.2012 
Chicago

- Kolejny tatuaż? Masz ich z trzydzieści. - ostro protestowałam stojąc nad Zayn'em, siedzącym bez koszulki w fotelu w studiu tatuażu. - Teraz wygląda to seksownie, a gdy będziesz miał 80 lat? Pomyśl o tym.
- Będziemy kołysać się na bujanych fotelach na werandzie przy zachodzie słońca, trzymając za ręce jak nastolatkowie. Wnuki i prawnuki będą biegać roześmiane wokoło. Nadal będziemy się kochać - brunet cmoknął mnie w rękę. - Rozchmurz się. Sama mogłabyś zrobić sobie drugi tatutaż. - Zayn wskazał palcem na wzór, pokazując mężczyźnie co sobie życzy. Tatuażysta był starszy od nas.. Miał odkryte ramiona przyozdobione rysunkami.
- Nie rozumiem cię. - opadłam bezsilnie w fotel przy ścianie, zakładając nogi na na niskim stoliku. 
- Chcę dokończyć half sleeve'a. Wszystko. Potem jeszcze coś na klatce piersiowej. - Chris, tak się nam przedstawił mężczyzna, odbił wzór tatuaża na skórze Zayna. 
- Brakuje ci mej podobizny.
- Gdzie?
- W moim ulubionym miejscu. - wytknęłam mu język rozbawiona pytaniem. 
- Pan poczeka. - Zayn wstał gwałtownie, odpinając klamrę paska. 
- Nie odważysz się. 
- Deal? 
- Deal. (...)

Wróciliśmy do hotelu późnym wieczorem. Wspólna kąpiel. Miałam nadzieje, że spędzimy noc na czułościach, ale Zayn pokrzyżował moje plany i po kilku minutach zapadł w głęboki sen. Oparłam głowę o zagłówek łóżka i przyglądałam się mojemu chłopakowi. Miliony pytań przebiegały mi przez głowę. Tysiące scenariuszy o naszej przyszłości. 
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Do licha, kogo niesie o tej godzinie. Zsunęłam bose stopy na zimną podłogę i podeszłam, otwierając drzwi. 
- Niall. Jest 4 nad ranem. Idź spać. - uśmiechnęłam się niemrawo do chłopaka. Ten jednak bez pytania postanowił wejść do pokoju, rozkładając się na moim miejscu. 
- Zakochałem się. - oznajmił szybko.
- I ta sprawa była tak ważna? - wsunęłam się między śpiącego Zayn'a i blondyna.
- Oni mnie nie zrozumieją. Ty jesteś dziewczyną. Znasz się na takich rzeczach. - poczułam, że nawiązuje się między nami nić szczerej przyjaźni. 
- Żelki ? Opowiadaj. 
- Blondynka twego wzrostu. Urodziła się w Yorku. Jest tutaj na półrocznej wymianie... - rozmawialiśmy dopóki niebo przybrało bladoniebieską barwę. Znali się kilka godzin. Ale w życiu trzeba próbować, podejmować stale decyzje. Nie stać w miejscu, a tym bardziej nie cofać się. Może to będzie ta jedyna idealna. 

20.08.2012
San Francisco

Ostatnie wielkie miejsce. Houston przeleżałam w łóżku. Dopadło mnie lekkie przeziębienie. W San Francisco chłopcy spali w nowo zakupionym tourbusie. Mieli zabrać go do Anglii, gdzie będą nim podróżować między koncertami. 
- Zachowujecie się jak dzieci. Gracie na PS3 od dobrych 4 godzin.
- Cicho kobieto - uciszył mnie Liam. - Rozgrywamy mistrzostwa. 
- Wygram. - zadowolony z siebie Louis, który prowadził w rankingu przedstawił reszcie swoje zamiary. 
- Nigdy. - Niall rzucił w niego garścią starego popcornu. Panował straszliwy bałagan. Wszędzie walały się niedopite butelki, nadgryzione kawałki kanapek czy rozgniecione czyjąś stopą chipsy. 
- Zayn. Długo? - nawet mój chłopak zapomniał o rzeczywistości. Zaangażowany w grę, wciskał odruchowo kolejny przyciski kontrolera.
- Idź się połóż. Musisz być padnięta. - jego wzrok ciągle był skierowany na ekran telewizora. 
- Hallo! Ja tu jestem! - wkurzona ich obojętnością uderzyłam go delikatnie w tył głowy. - Jesteście tacy przewidywalni i zarazem irytujący. Czemu tu nie ma żadnej innej dziewczyny? Nie wytrzymam z wami dłużej. 
- Jest! Wygrałem! Witaj finale. - Zayn w geście zwycięstwa podniósł się, unosząc ręce ku górze.
- Serio się z tobą zadaję?
- No chodź tu. - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. 
- Pewnie ma PMS. - powiedział Louis.
- Raczej brakuje mi mego chłopaka. - sprostowałam jego wypowiedź.
- Wiem jak ci poprawić humor. Masz truskawkowego lizaka. - ze śmiechem pokazał mi słodycz wpakowując do ust.
- Boże. - jęknęłam opierając głowę o jego ramię. (...)

- Śpijcie. A nie tyle gadacie i się migdalicie. - spaliśmy na piętrowych łóżkach. My razem z Zayn'em nad Niall'em. - Jutro przed nami kolejny ciężki dzień. - uderzył kilkakrotnie w górną deskę.
- Nie możemy. Fer ma ochotę. - wygłupialiśmy się z Zayn'em. Pojękiwaliśmy cicho, poruszając materacem, co dawało wrażenie uprawiania stosunku. 
- Mocniej Zayn! - krzyknęłam głośno, wybuchając na koniec gromkim śmiechem. 
- Idę do Liam'a. - Niall zabrał poduszkę oraz kołdrę i bez słowa opuścił łóżko.
- Na to liczyłem. Tylko my. - Zayn złożył namiętny pocałunek na mojej szyi, a następie ustach..

30.08.2012  
1 piętro Venice Beach

- Pokłóciliście się ? Znów cię coś gryzie. Widzę to. - Mark znalazł wolne miejsce na sofie i wsunął się pod welurowy koc, opierając podbródek o moje ramię.

- Zayn jutro wyjeżdża. - starałam się zachować spokój, ale ta cała sytuacja sprawiała, że łzy same cisnęły mi się do oczu. Wytarłam policzki garścią zgniecionych chusteczek.
- Przecież nie na kraniec świata. Kilka godzin lotu. Mamy XXI wiek, Fer. Telefony, internet, samoloty. Wasze listy miłosne nie będą dochodziły przez dwa tygodnie, a podróż nie będzie trwać miesiąc. W każdej chwili możesz wsiąść w samolot i polecieć do UK, by się z nim spotkać, choć na kilka godzin. Oczywiście, gdy będziesz miała wolne od szkoły. - poprawił się natychmiast. Opuszkami palców starł słone krople spływające po mej twarzy. Czułam się, jakby wypalały rany.
- I co z tego? Cały czas był przy mnie. A teraz znów zostanę sama. Chcę lecieć z nim.
- Nawet o tym nie myśl. Czeka cię ostatni rok w liceum, a potem collage. Nowe rozdziały w życiu.
- Nie pójdę tam. Nikogo tam nie znam. - pociągnęłam koc, ściągając go z niego.
- Poznasz nowych ludzi. Może spotkasz tam innego seksownego bruneta o anielskim głosie.
- Czy ty się słyszysz? Ja go kocham! Szaleńczo! - stanęłam na równe nogi, poprawiając podciągnięty podkoszulek. - Nie masz pojęcia co to jest miłość. Chyba nigdy nie doświadczyłeś tego uczucia. Jaki ty jesteś denerwujący. O god. - potrząsnęłam głową, nie mogąc dłużej patrzeć na niego.
- Zaczynasz histeryzowac. Wróci tu, szybciej niż ci się wydaje. On sam nie wytrzyma długiej rozłąki. Do tego różne nominacje do nagród, gale, zaproszenia na występy.
- Musisz ciągle mówić o pracy? - stanęłam przy drzwiach łazienki, przekręcając gałkę.
- A jaka jest prawda? Wybrał karierę. Na co liczyłaś? Na księcia bajki na różowym pony, który będzie przy tobie w dzień i nocy? Życie jest brutalne - Mark rozłożył się na moim miejscu, opatulając się kocem. - Świat nie kończy się na jednym mężczyźnie. Tego kwiata jest pół świata.
- Czy ty nadal nie rozumiesz? On jest jedyny. Nigdy mi nie zrani, wiem to.
- Nie przelicz się, siostro - w jego ustach znalazł się papieros. - Widzę cię dziś z powrotem przed północą.
- Pocałuj się. - machnęłam ręką i zamknęłam się w łazience.


30.08.2012
Venice Beach

- Spóźniłeś się. 23 minuty - opierałam się nagimi plecami o framugę drzwi. Ręce ze wściekłości miałam skrzyżowane na piersiach. - Już o mnie zapominasz. - odwróciłam głowę w przeciwną stronę niż on stał. Unikałam jego wzroku.

- Załatwiałem coś. Musiałem dopilnować, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Winny się tłumaczy.
- Przestań być opryskliwa. Nie chcę rozstać się w takim nastroju.
- Przepraszam. Po prostu nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to koniec. Te dwa miesiące minęły w mgnieniu oka. Dopiero co jakbyśmy poznali się wczoraj. - odszukałam jego dłonie i splotłam ze swoimi.
- Nie mów, że to koniec - odparł wpatrując się w podłogę. - Nie wymazuj mnie ze swego życia. Nie rozstajemy się na zawsze, a jedynie na kilka tygodni.
- Ten czas nie będzie tak cukierkowy. Wszystkim wydaje się, że damy radę. Ale to złudzenie. Nie umiem tak, Zayn. Co z tego, że będziemy do siebie pisać, rozmawiać przez telefon czy skype? Nic mi nie da tej bliskości i bezpieczeństwa.
- A mnie to nie boli? Sama to przeżywasz, sama w tym wszystkim jesteś?
- Nie mówmy o tym teraz.
- Przygotowałem dla nas niespodziankę, a raczej dla ciebie. - z tylnej kieszeni jeansów wyjął czerwoną, aksamitną przepaskę.
- O nie! Nie dam się przywiązać do łóżka. Chcesz się odegrać za ostatnie!
- To później. Póki co musisz mi zaufać.- stanął za mną i zawiązał mi oczy, odcinając od świata. - Widzisz coś? - zapewne w tej chwili pomachał mi dłonią przed twarzą, ale jedynie co stało mi przed oczami, to czerń.
- Nic a nic. - w tej samej chwili poczułam dotyk jego warg na mym karku. - To jest ta niespodzianka?
- Nie bądź ciekawska. - trzymając moją dłoni, kierował mną. Po krótkim czasie spędzonym w windzie, stawiałam nieporadnie kroki na kolejnych stopniach schodów. 
- Chcesz mnie zrzucić z dachu, by się mnie pozbyć i znaleźć kolejną dziewczynę.
- Skończ z tym zgadywaniem. Chwila i jesteśmy. - usłyszałam otwarcie drzwi. Wsłuchiwałam się w odgłosy miasta. Lekki powiew wiatru poruszał moimi rozpuszczonymi włosami. 
- Dach. - odparłam jednym słowem i pozbyłam się opaski z moich oczu. 
- Tu się spotkaliśm. - Zayn wskazał kiwnięciem głowy na rozłożony koc, po środku którego znajdywały się świeczki mieniące różnymi kolorami, obok stała otwarta butelka wina oraz półmisek owoców do zanurzenia w płynnej, gorącej czekoladzie. - Śmiać mi się chce na samą myśl jak doszło do naszego pierwszego spotkania. Byłem wtedy taki wściekły. Potrzebowałem samotności, a w głębi serca czekałem na kogoś, kto mnie wyciągnie z tego dołka. Od razu mi się spodobałaś.
- Ciekawy sposób na flirt. Mistrzowskie posunięcie. - usiedliśmy wtuleni w siebie trzymając się za ręce. 
- Nie mogłem pozwolić, byś mnie za szybko rozszyfrowała. Jestem tajemniczy i niedostępny.
- Udajesz dwie osoby. Wolę tą postać. O ciepłym charakterze, trochę zakręconą, ale wrażliwą na uczucia innych i własne. Gdy stajesz się tym sławnym Zaynem Malikiem, masz maskę. Powinieneś pokazać światu swoje prawdziwe ja. 
- Postaram się. cla Ciebie. W końcu miłość to nasza ostatnia szansa. Poza nią nie istnieje nic, co jest w stanie nas utrzymać przy życiu. - objęcie Zayn'a stało mocniejsze.
- Nigdy nie byłam w pełni szczęśliwa. Zawsze mi czegoś brakowało. Myślałam, że zabawy ze znajomymi to jest to, czego najbardziej potrzebuję. Ale hedonistyczny tryb życia to nie wszystko. Miłość daje szczęście. Gratisowo. Budzę się rano z uśmiechem. Kładę do łóżka z uśmiechem. Wszystko co mnie otacza, mimo swych wad przyjmuję z uśmiechem. Dzięki Tobie. Ufam ci. Jednak pozostaje we mnie jakaś cząstka niepewności, że to kilkumiesięczne rozstanie zaważy na naszym związku. 
- Nic takiego się nie wydarzy. Kocham cię, Fer. 
- Nie rzucaj słów na wiatr.
- Gdy to jest najszczersza prawda. 
- Wiem. Również cię kocham, Zayn. - nastała cisza. Oboje wsłuchiwaliśmy się w bicia naszych serc. Niebo rozświetlały gwiazdy. Blade światło księżyca odbijało się jego tęczówkach. Można było dostrzec ich karmelowy odcień. 
- Przylecisz do mnie. Będę czekał z utęsknieniem każdego dnia. A nocą spoglądał na gwiazdy, mając nadzieję, że ujrzę w nich twój uśmiech.
- Romantyk. Na sam koniec. Wcześniej jedynie zbok. - szturchnęłam go łokciem, śmiejąc się. 
- Pozytywny zbok. Zapomniałaś to dodać. - Zayn położył mnie, brudząc czubek nosa czekoladą. 
- Przykro mi Kochanie, ale mylisz się. Ja ociekam seksem. Każdy mężczyzna na mnie leci. - starłam palcem czekoladę i przejechałam mu nią wzdłuż policzka.
- Lecz należysz tylko do jednego. - musnął mnie w koniuszek nosa.

* * * 


Wyobrażacie sobie zakochanie? Ten żar miłości, który cię rozpala od wewnątrz? Taki obraz przedstawiały jedynie kiczowate amerykańskie romanse lub kolumbijskie tasiemce, które oglądają panie po 60 na emeryturze. A jednak. Życie jest zwariowane. Nigdy nie wiemy co akurat nam się przydarzy. Tym bardziej znalezienie dziewczyny, która staje się twoim oddechem. Przy niej masz palpitacje serca, a wokół rozbrzmiewają anielskie chóry aniołów miłości w wykonaniu rockowym. Leży taka bezbronna.    Wiem, że daję jej bezpieczeństwo. Tylko nie dostrzega jakim jestem zakłamanym oszustem. Kocham ją z całego serca. Ale wybrałem coś innego w życiu. Postawiłem na karierę. Manager dał mi wybór: ona lub muzyka. Poszedłem za nim. Nie jestem na tyle odważny, by się mu przeciwstawić. Młodzieńcza głupota. Sporo osób odradzało mi podpisywania kontraktu na owych warunkach. Jeśli zostałbym tutaj z nią, nie miałbym życia. Jeszcze trzy lata tego horroru. Chłopaki również chcą się odciąć od tego zepsutego światka. Tej wytwórni, bo na pewno gdzieś są lepsi ludzie, nie myślący jedynie o nas, jako produktach do sprzedania. 

Tylko czy ona na mnie jeszcze będzie tyle czekała? Po pewnym czasie uświadomi sobie swój własny błąd. Ja będę jedynie kartką bolesnych wspomnień, której najchętniej, by się pozbyła wyrywając z książki życia. Dzieli nas ten kawałek świata. Nie ściągnę jej na Wyspy. Nie rozstanie się z rodziną, znajomymi. Nie zdecyduje na taki krok. Byłaby samotna. Choć miała by mnie, nie mógłbym patrzeć na jej stęsknione oczy za bratem czy Ponsi'm. 
Odgarnąłem jej kosmyki włosów z jej twarzy. Skóra muśnięta słońcem. Fer promieniała. Odchyliła delikatnie głowę do tyłu. Dotknąłem wargami jej szyi. Przyciągnęła mnie bliżej siebie. Pozbywaliśmy się swoich ubrań. Zachłanni w dotyku i pocałunkach. Stawaliśmy się jednością. Była moja. 
Nie chodziło jedynie o seks. Cielesną przyjemność. Ten moment był uwieńczeniem naszego uczucia. Jest dla mnie narkotykiem. Czas rozstania, te godziny niezliczone bólu za jej dotykiem, pocałunkiem. Wariowałem przez to. Przez nią. 
Wyjąłem czerwone pudełko w kształcie serca. Nic szczególnego. Chciałem, aby miała przy sobie coś, co będzie jej przypominało.
- Kocham cię. - zapiąłem naszyjnik całując ją w kark. 
Leżeliśmy przez kilka godzin. Nadzy w blasku księżyca i gwiazd.

* * *



31.08.2012
Lotnisko LAX

- Obiecaj, że będziesz pisał i dzwonił. Każdego dnia, mówiąc o najmniejszej błahostce, szczególe. - dławiłam się łzami. Serce przeszywał coraz większy ból z kolejnymi minutami. 
- Obiecuję. - ludzie wokoło nas zniknęli. Byliśmy tylko my. Tu, w tym czasie. Nadal razem. Niepewni jutra. Wtulona w jego bluzę słyszałam głos kobiety, informującą pasażerów o locie do Londynu. 
Nagle wszystko zamgliło się. Obraz zamazywał mi się. Łzy lały się strumieniem. Drżały wargi. Puścił moje dłonie, szepcząc:
- Do zobaczenia wkrótce ukochana. - ruszył w stronę terminala, odwracając się ostatni raz do mnie. Starał się ukryć uczucia, ale jego dusza płakała. 
- Wkrótce... - nie byłam w stanie się poruszyć. Mark prowadził mnie do auta. Zagubiona w tłumie, wpadałam na przypadkowych ludzi, mamrocząc 'Przepraszam'. 
- Co on tam robi? - spojrzałam zapłakanymi oczami na chłopaka stojącego przy samochodzie. 




Wyszło nudnie i nijako. Do tego krótko. Brak weny, jakiejkolwiek wizji. Nie jestem zadowolona. Przepraszam. Także za błędy. Doszukam się ich później, bo jestem chora i słabo funkcjonuję. x 

SONG - załączcie przy czytaniu. Enjoy!

Follownijcie Naszą Fer TWITTER ;> 

25 listopada 2012

Chapter 14 'Cos your sex takes me to paradise.'

05.08.2012 r
11 piętro, Venice Beach

- Cześć! Wróciłam. - postawiłam walizkę w kącie holu. Nie oczekiwałam parady stęsknionych lokatorów, ale przywitała mnie jedynie głucha cisza. Ostatnie kilka dni spędziłam z chłopakami. Opłynęliśmy część wybrzeża. Kąpiele w krystaliczno lazurowej wodzie, wschody i zachody słońca spędzane wtulona w nagie ciało Zayn'a przy butelce czerwonego, słodkiego wina.
Znalazłam się w marmurowej łazience. Zlustrowałam swoje odbicie w lustrze powieszonym nad umywalką.
Skóra muśnięta słońcem. Radosne ogniki w oczach. Uśmiech. Wszystko się zmieniło.

(..)

- Idziemy na imprezę! – nagle do mojego pokoju wpadł  pobudzony Zayn. Wyglądał jak osoba, która właśnie zwiała z ośrodka psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze – Nie patrz się tak. – otworzył moją szafę. Przejrzał dokładnie jej zawartość, wyciągając przy tym kilka ubrań.
- Piłeś?
- Nie chcesz się zabawić ze swoim chłopakiem ? – podszedł do mnie powolnym ruchem i obdarował moją szyję czułymi pocałunkami.
- Stop! – odruchowo odsunęłam się od niego.  – Wiesz, że mam łaskotki.
- Ubierz się.W to.  – wskazał kiwnięciem głowy na wybrany przez siebie zestaw. Czarne pończochy, obcisła, czerwona mini, do tego bluzka z głębokim wycięciem. Całość dopełniały czarne szpilki na niebotycznie wysokiej platformie.
- Mam wyjść w takim stroju do klubu?
- Będziesz seksownym kotem. Moim kotem. – przyciągnął mnie do siebie i polizał płatek lewego ucha, wydając przy tym odgłos charakterystyczny dla mruczenia kota. – Najpierw klub, potem sex!

Club La Vela, LA

- Gdzie zgubiłaś swojego chłopaka? – barman podał mi kolejnego drinka. – Oj, zapomniałem. Tańczy z tamtą blondynką.
- Płacą tobie za gadanie czy drinki !? – wydarłam się na młodego Azjatę. - A może rozwalić ci ten kieliszek na głowie?
- Mogę ci go zastąpić. Tylko poproś – oparł się o blat, zbliżając swoje usta niebezpiecznie blisko ku moim  – Nasz gwiazdor nie jest tobą zainteresowany – miał rację. Jesteśmy tu od od dobrej godziny, a on nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. Wypiłam kolejnego drinka, a następnie wstałam z impetem, przewracając krzesło. – Spokojnie mała.
- Zamknij się do jasnej cholery! - wrzasnęłam ciut za głośno. Ilość spożytego alkoholu buzowała mi we krwi. Alkohol uderzył do głowy. Lekko kołysząc się na boki,  próbowałam przebić się przez tłum w stronę wyjścia.
- Gdzie się wybierasz? I to beze mnie? - Zayn dostrzegł mnie przed drzwiami wyjściowymi, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Spieprzaj! – wyrwałam się mu z uścisku. – Wracaj do tej dziewczyny, ja jadę do domu.
- O nią ci chodzi? – prychnął. – Przecież to ty cały czas podrywasz tego barmana!
- Tylko z nim gadałam ! – popchnęłam go na ścianę.  – A co innego miałam robić, gdy ty mizdrzyłeś się z jakąś laską?!
- Podejść, powiedzieć do niej 'wypad od mojego chłopaka'. Potem zrobić to. – położył rękę na moim prawym pośladku i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Jednak tym krótkim całusem pobudził moje i tak już rozpalone zmysły. Wspięłam się na palcach i ponownie całowałam bruneta. Językiem wędrowałam po jego podniebieniu. Wszystko co znajdowało się wokół nas przestało dla mnie istnieć. Teraz znajdowaliśmy się na mojej własnej planecie. Ręką powędrowałam pod jego czarną koszulką, dotykając każdy skrawek jego gorącego ciała.
– Fer, starczy na chwilę obecną – ledwo wydyszał Zayn, odrywając się ode mnie. – Zaraz zerwiesz ze mnie ubrania.
- O co chodzi? – byłam zdezorientowana. Dopiero po chwili przypomniałam sobie gdzie się znajdujemy. On źle na mnie działa  – Ehh. Zróbmy to.  – jęknęłam przeciągle wsuwając dłoń do kieszeni jego jeansów. 
- Jęczeć będziesz dzisiaj w sypialni. – przygryzł płatek mojego prawego ucha.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie jęczał – szepnęłam – Zayn! Odwróć się!- krzyknęłam mu wprost do ucha.
- Mam się bać? – podniósł do góry brew.
- Odwróć się! – bez protestów wykonał mój rozkaz – Zabawimy się w konika! Ihaaaaa – wskoczyłam na plecy Zayn’a, kurczowo trzymając się jego szyi – Teraz patatajaj do baru. Jestem spragniona. – klepnęłam go dłonią  w tyłek.
- Co za to dostanę? – spojrzał na mnie uwodzicielskimi oczyma i zabawnie poruszył brwiami.
- No patatajaj, a nie gadasz! – zaczęłam wierzgać by wprawić mojego osobistego konia w jakiś ruch.
- Nie skacz tak, bo się zmęczysz i zabraknie ci sił na noc. -  roześmiał się, po czym ruszył przed siebie. Alkohol sprawił, że już po chwili leżeliśmy na parkiecie, śmiejąc się z siebie wzajemnie.
- Pomocy! – wrzeszczałam, powstrzymując napady śmiechu – Mój konik miał wypadek! - rozpłakałam się prosząc o ratunek. Ludzie wokół wytykali nas jedynie palcami, wyśmiewając nas. Wstałam starając się pomóc memu zacnemu rumakowi. – Wstawaj koniu! Trzeba ruszyć naprzód, nim krzyżaccy zbliżą się do lasu! Urlich nas od tyłu zaatakuje!
- Twa przemowa jest wzruszająca – teatralnie położył dłoń na klatce – przeszywa mnie na wskroś. Szybko do walki zanim wojska niemieckie nas zaatakują! – pociągnął mnie za rękę w stronę toalet.
- Kochanie, ale to damska toaleta – spostrzegłam rozmazany znak na  pozdzieranych drzwiach. – Dobra strategia. Niemieccy żołnierze nie będą nas tu szukać. A teraz do okopu! –  wepchnęłam Zayn'a do jednej z kabin, zamykając za sobą drzwi. – Dobra, a teraz trzeba załatwić dwa nagie miecze!
- Ja mam jeden – swoim wzrokiem powędrował na rozporek jeansów. – Ale siły ma za dwa! – odkrzyknął z dumą.
- Przekonajmy się – przejechałam dłonią po jego torsie, zjeżdżając na rysujące się wypuklenie w spodniach chłopaka – Uuuu miecz pełni gotowy. Niech się ma na baczności, bo w każdej chwili może zostać powołany do walki. – Ścisnęłam delikatne jego przyjaciela przez materiał spodni. W odpowiedzi Zayn tylko syknął i przycisnął mnie do drzwi kabiny całując przy tym zachłannie. Niestety siła naszego naporu okazała się tak duża, że drzwi otworzyły się, a my po raz kolejny tego wieczoru leżeliśmy na podłodze.
- Państwo chyba powinni opuścić ten lokal. – nad naszymi roześmianymi głowami pojawiła się sylwetka potężnego mężczyzny z napisem 'Ochroniarz' na koszulce. 
- O fuck, Urlich przyszedł! Nie zabijaj nas. Mamy tylko jeden nagi miecz, ale za to potężny!
- Urlich był taki wielki? – spojrzałam rozbawiona na potężną posturę mężczyzny. – Czym cię karmią?
- Mam wam pomóc wyjść czy sami opuścicie lokal? – ochroniarz nie krył złości. 
Jeszcze go rozsadzi i kto będzie Grunwaldu bronił?
- Ale nie mamy koni! – zbulwersowałam się. W odpowiedzi mężczyzna podciągnął nas do góry. W ciągu następnej minuty znaleźliśmy się na dworze wyrzuceni na chodnik przez olbrzyma z klubu.
- Widziałeś co on zrobił?! – chwiejnym krokiem podeszłam do mojego chłopaka. – Trzeba go pozbawić władzy!
- A ciebie pozbawić czegoś innego .– przejechał palcem wskazującym po ramiączku od bluzki – Albo czymś cię przyozdobić.
- Co masz na myśli?
- Chodź to się przekonasz. - splótł palce swej dłoni z moją. Zayn zatrzymał taksówkę, którą prowadził starszy czarnoskóry mężczyzna. Znaleźliśmy się w środku pojazdu, ja na kolanach bruneta. 
- Na Hyperion Avenue. - Zayn podał kierowcy zgnieciony banknot 50$. 
- Robi się. - mruknął mężczyzna włączając się w ruch. 
- Co tam jest? Nie kojarzę ten dzielnicy. - opadłam na wolne siedzenie, opierając nogi o zagłowię fotela.
- Chcesz porządnie się zabawić? - Zayn wyjął ze skórzanej kurtki własnoręcznie robionego skręta. 
- Masz dragi? - momentalnie usiadłam wyprostowana. 
- Cicho - Zayn przytknął swą dłoń do mych ust, zakrywając je. - Nie tak głośno.
- Sorry - wzięłam do dłoni skręta wkładając jego końcówkę do ust. - Masz zapalniczkę ? 

(..)

Popchnęłam go do środka małego, kwadratowego pomieszczenia. Nasze języki splotły się w ognistym tańcu. Pocałunki stawały się coraz bardziej łakome i żarliwe. Obrócił mnie i przycisnął do lustrzanej ściany, zjeżdżając dłońmi na moje pośladki, ściskając je. Przejechałam dwoma palcami wzdłuż gumki jego łososiowych bokserek.
- Chce seksu! Wyuzdanego! - odchyliłam głowę do tyłu, by całował mnie po szyi i dekolcie.
- Ostrego? - Zayn symulował biodrami ruchy, przywierając do mnie jak podczas stosunku.
- Ooo, anakonda najwyraźniej już w pełni gotowa. - posłałam mu zadziorny półuśmiech. Zayn podniósł mnie wysoko. Owinęłam nogi wokół jego bioder, a rękoma objęłam go za szyję. Podskakując kilkakrotnie w górę, wydałam z siebie głośny jęk. Rzuciłam wyimaginowanym proszkiem w dół, wołając :
- Na Pokątną! Uuups. Sorry. Na 11 piętro! - brechtałam się, jeżdżąc dłońmi po jego plecach. Wycelował palcem na ślepo w tablicę, wciskając zły guzik.
- O nie. Miało być 11, a nie 27. Cóż, będziemy jęczeć tutaj. - zerwałam z niego koszulę. Czarne guziki rozsypały się po posadzce.
- Ale masz muskuły! Wooooooo! - zapiszczałam jak typowa fanka na widok męskiego ciała idola. Dotykałam każdego skrawka jego nagiego torsu.
- Porządnie się napaliłaś - przejechał językiem wzdłuż mej linii obojczyka - Zawsze fantazjowałem o seksie w windzie. Do tego z brunetką. Wiem! Zrób mi loda! - Zayn rozciągnął usta w proszącym uśmiechu, mrugając oczyma.
- Wyjmuj pałkę! - w tym momencie winda zatrzymała się na wybranym piętrze. Wraz z rozsunięciem się metalowych drzwi ujrzeliśmy starszą panią, która prawdopodobnie pomyliła epoki. Podążała za francuskimi trendami z XVII wieku. Pod pachą trzymała małego, kremowego pieska.
- Co wy tu robicie gówniarze?! Wzywam ochronę! - sięgnęła ręką do cętkowanej torby, by wyjąć telefon. Jej piskliwy głos nadal brzęczał w naszych wrażliwych uszach.
- Piękne ma pani brwi. Takie krejziza. I do tego niebieskie. - Zayn zaszczebiotał do niej słodko i pomachał dłonią na pożegnanie. - Do widzenia! Proszę nie być zazdrosną. Każdy był kiedyś młody. Choć w pani przypadku, szczerze wątpię. - brunet wcisnął przycisk z liczbą 11.
- Jestem oburzona. I zazdrosna - pacnęłam go w ramię - Zdradzasz mnie z nią? Jest lepsza w łóżku? Ona nadaje się na eksponat we francuskim muzeum. Musi być bardzo rozciągnięta. Zero przyjemności. - udałam naburmuszoną, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Only you Darlin'. - Zayn przerwał mi, całując w usta.
- Pamiętaj o doggy style! - Wsunęłam dłoń w jego bokserki, dotykając członka. Był naprężony i gotowy do ostrej zabawy. Palcami wodziłam po nim z dołu do góry. Zayn szybkim i pewnym uderzeniem zatrzymał windę między piętrami, wciskając "STOP'.
- Postaw mnie na ziemi. - przygryzłam zębami płatek jego ucha. Błyskawicznie rozpięłam jego rozporek przy czarnych jeansach, opuszczając je oraz boskerki w dół. Sprawnie uwolniłam jego nabrzmiałego penisa. Zayn zamykając oczy, przygryzł dolną wargę z rozkoszy. Kolistymi ruchami dłoni masowałam jego przyjaciela.
- Chce cię. W sobie. - wargami musnęłam jego tors. Zayn szarpnięciem pozbył się mojej bluzki. Ruchem dłoni rozchylił materiał. Ukazał mu się mój czerwony, koronkowy biustonosz. Po chwili stałam przed nim półnaga.
- Nie wygodnie mi tu. Jedźmy do apartamentu. - parę minut później znaleźliśmy się na wybranym piętrze. Dotarcie do środka mieszkania nie okazało się takie łatwe. Chłopak z trudem wcelował klucz w dziurkę. Obudziło się we mnie zwierze. Z dzikością i siłą pchałam chłopaka do sypialni przez hol. Nie zwracając uwagi na wszelkie przedmioty, odbijając się od ścian dostaliśmy się do pokoju Zayn'a.
- Dziś ja będę górą. - Byłam tak podniecona, że miałam ochotę wskoczyć na niego, nie ciągnąc gry wstępnej. Pragnęłam się z nim kochac. Całą noc.
- Ja będę dominował. - Zayn próbował złapac mnie. Umykając mu co chwilę, przewracając lampę, krzesło z tabletem, oraz walizkę, zatrzymałam się przy łóżku.
- Chodź tutaj! Chce się pieprzyc! - Zayn złapał mnie w pasie- Jesteś moja. - władczo przysunął mnie do siebie, błądząc ustami po mojej szyi.
Palcami drażniłam jego sutki, które wraz z intensywnością pieszczot stawały się coraz bardziej nabrzmiałe.
Nie musiałam czekac na jego odpowiedź. Sam gładził moje piersi, gniotąc je i szczypiąc brodawki. Zjechał językiem niżej zataczając koła wokół sutków. Wygięłam się z podniecenia.
- Powiedziałam. Dziś ja dominuję. - odparłam z pewnością siebie. Przejmując inicjatywę, pchnęłam go zdecydowanie na łóżko. Usiadłam okrakiem na nim, chwyciłam brązowy, skórzany pasek leżący na czerwonym fotelu tuż obok pary jeansów. Kładąc jego dłonie tuż nad głową,  przywiązałam go do wezgłowia łóżka. Starał się dotknąć mych ust, ciała. Jego bezradność wzniecała mój płomień podniecenia. Podobnie jak u niego. Wzięłam głęboki wdech. Drżenie mego ciała sięgało granic możliwości. Pocałowałam go w usta. Wręcz jedynie musnęłam. Wraz z kolejnym zwiększyłam intensywnośc doznań. Położyłam się na nim, ocierając piersiami o jego ciało.
- Pozbądź się bielizny.
- Jeszcze nie. – przyłożyłam palec wskazujący do jego ust.
- Długo tak nie wytrzymam.
- Postaraj się.
Złożyłam serię pocałunków na jego szyi i całej twarzy. Kąsając jego sutki i skórę, z jego ust wydobywały się urywane jęki. Oddech stał się przyśpieszony.
- Powiedziałem, zdejmij bieliznę! – Zayn krzyknął. Jego zniecierpliwienie dawało o sobie znać.
Zsunęłam się z niego, siadając na łóżku. Palcami stóp dotknęłam jego penisa.
- Zaraz Cię skrzywdzę!
- Ciii, Skarbie. – powoli zsunęłam czarną pończochę. Następnie drugą. Przyszedł czas na mini. Rozsunęłam delikatnie uda, dotykając wpierw ich wewnętrzne strony, a następnie pocierając materiał bielizny.
- Chciałbyś mnie dotknąć.
- Fer! Rozwiąż mnie!
- Jest mi tak dobrze. – ściągnęłam z siebie czerwone pasujące do kompletu stringi rzucając mu na klatkę. Palcem pieściłam łechtaczkę wzdychając co chwilę.
- Zrobiłybym to lepiej.
- Zamknij się. Przyjdzie na ciebie pora – stopując własną masturbację, wstałam wypinając się celowo w jego stronę Widziałam jak go to pobudza, rozpala. – Będziesz krzyczał z rozkoszy. Nie skończę tego tak szybko. – wbiłam paznokcie w jego uda. 

(...)


06.08.2012 r 
11 piętro, Venice Beach

Moje ciało przeszywał ogromny ból, który wyrwał mnie ze snu. Od koniuszków palców stóp po czubek głowy. Nie byłam w stanie podnieść ciężkich powiek, były niczym z ołowiu. Każda próba kończyła się klęską. Coś zdecydowanie było nie tak. Powinnam być wypoczęta i zrelaksowana, a jest zupełnie odwrotnie. Jakby ktoś wrzucił mnie do pralki i załączył program na najwyższy poziom wirowania. Piekła mnie skóra na pośladkach, nadgarstkach, piersiach.
Najwidoczniej nadal jestem w krainie Morfeusza. Lada moment obudzi mnie krzyk Marka wołającego mnie na śniadanie, a ja będę w pełni pozytywnie nastawiona do życia. Wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu krawędzi materiału kołdry.  Natknęłam się na skrawek nagiego ludzkiego ciała.
Ostatnią noc spędziłam z Zayn'em. Pojechaliśmy do klubu, gdzie sporo wypiliśmy. Następnie wsiedliśmy do taksówki, którą prowadził czarnoskóry mężczyzna. Dalej wielka, czarna pustka. Nic nie pamiętam.
Otworzyłam oczy, gdy zaślepiło mnie jaskrawe światło popołudniowego słońca. Zmrużyłam oczy, aby promienie nie raniły mych zmęczonych źrenic. Podniosłam się ociężale podtrzymując dłońmi. Wtedy ukazał mi się widok zdemolowanego pokoju. Nie mojego, a Zayn'a. Graffiti, z między innymi podobizną Bob'a Marley'a w szklanych antyramach leżały rozbite na mahoniowym parkiecie. Wszędzie walały się strzępki porwanych ubrań. Wieża kompaktów CD była w opłakanym stanie, zresztą jak wiele innych przedmiotów. Byłam zdezorientowana i niepewna co się wydarzyło. Trzęsienie ziemi? Nie, niemożliwe. Obudzilibyśmy się. Ktoś nas porwał? Może podał nam jakieś narkotyki, wymusił podanie adresu i obrabował? Roztrzęsiona podkuliłam nogi, złączając kolana. A może to jeden wielki koszmar? Spojrzałam na nagiego bruneta leżącego przy krawędzi łóżka. Kołdra przykrywała jedynie łydki chłopaka. Przyjrzałam mu się dokładnie. Zatrzymywałam wzrok na poszczególnych częściach jego ciała, analizując wszystko. Zadrapania na plecach, ramionach, czerwone pośladki, ślady po ugryzieniach oraz wokół nadgarstków po jakimś sznurku czy pasku. W prawym kąciku ust miał zaschniętą strużkę krwi, a wokół lewego oka odznaczało się fioletowe limo. Do tego siniaki. Drżącą dłonią szturchnęłam go kilkakrotnie w ramię.
- Zayn. Zayn - rozchyliłam wyschnięte usta, by cicho wymówić jego imię - Nie reagował na moje słowa. - Zayn!
- Daj mi spać. I zamknij okno. Cholernie tu zimno. Druga Syberia - leżąc na boku, podciągnął kołdrę pod sama szyję i dokładniej się w nią zawinął. - A najlepiej chodź się poprzytulać.
Skierowałam wzrok na wewnętrzną stronę jego dłoni. Połowa serduszka z literą F. Tatuaż.
- Kiedy zrobiłeś tatuaż? - wyczekiwałam szybkiej odpowiedzi z jego strony.
- Który? - Zayn nadal z przymkniętymi powiekami przytulał się do nakrycia.
- Na dłoni. - odparłam krótko.
- Nie może to zaczekać? - gwałtowanie podniósł głowę, spoglądając na mnie. - Czekaj. Ja nie mam tam żadnego tatuażu.
Obróciłam swą dłoń, pewna tego co tam spostrzegę. Druga połowa serca z Z.
- Co my do jasnej cholery wczoraj robiliśmy? Dałeś mi coś? Pytam się.- podniosłam się z łóżka, sycząc przez zaciśnięte zęby.
- Nie wiem. - chłopak nie kłamał. Nie pamiętał nic tak samo jak ja. Luka.
- Nie rób ze mnie głupiej. Co się wydarzyło w tym klubie? Spójrz na swój pokój. Jakby tajfun przeszedł, a my to przespalibyśmy.
- Ja pierdole. - komentarz Zayn'a idealnie oddawał wygląd sypialni.
- Tajfun miłości. - Harry bezceremonialnie wtargnął do pokoju, omijając dokładnie rozbite szkło. - Potężny. Ostro było. Aż Liam z Dan wynieśli się na jedną noc stąd.
- O czym ty mówisz? - opadłam bezsilnie z powrotem na materac.
- Nic nie pamiętacie? Serio? - sparaliżowani szokiem pokiwaliśmy jedynie przecząco głowami.
- Jakby to  skrócie opowiedzieć - Harry był wyraźnie rozbawiony. - Nie jesteśmy wszystkiego pewni, ale mamy z Lou swoją teorię. Wzięliście coś w klubie, bo po przyjeździe do domu też znów coś jej dałeś, Zayn. Taksówka przywiozła Was pod apartamentowiec, choć nie mamy pojęcia jakim cudem dostaliście się tutaj. Mniejsza. Byliście nieźle napaleni na siebie. Od razu macanie i te sprawy. Przy okazji zniszczyliście połowę rzeczy w holu. Odkupujecie. Weszliście tutaj, gdzie zaczęła się prawdziwa jazda. Jęki i krzyki nie miały końca. Dobre 3 godziny. Musicie mieć niezłą kondycję. Show pierwsza klasa. Nawet z Lou zrobiliśmy sobie popcorn z masłem i podglądaliśmy przez dziurkę od klucza. Ale wy, naprawdę nic, a nic? - Hazza patrzył na moje rozchylone z szoku usta oraz policzki pokryte rumieńcem. - Przyniosę wam coś do picia. Musicie mieć kaca.
- Moralnego. - pulsowanie w głowie dawało o sobie znać. Wszystko zaczęło mi przeszkadzać. Zaczynając od koloru głowy po perfumy Zayn'a.
- Fer. - Zayn dotknął mnie, ale odsunęłam się, by nie mógł ponowić ruchu. Jego dotyk palił moją skórę.
- Użyłeś prezerwatyw? - zapytałam się go chłodno, wpatrując się tępo w jeden obiekt, gołą ścianę.
- Skąd mam wiedzieć? Ile razy mam ci powtórzyć, że uciął mi się film?
- Gratuluję tatuśku. - schowałam twarz w dłoniach, wyłączając na chwilę wszystkie zmysły.
Nieodpowiedzialny męski samiec. Z drugiej strony sama byłam sobie winna. Powinnam zadbać o siebie. Być świadoma tego co może się wydarzyć.
- Powtórzymy to jeszcze? - Zayn przysunął się do mnie. Obejmując mnie od tyłu i przytulając się do moich pleców, wyszeptał. - Podobało mi się.
- Nie cierpię cię. - dałam mu kuksańca w bok.
- Auł. Co ty mi zrobiłaś w nocy? Czuję się jakby mnie ktoś przeleciał od tyłu.
- Kto wie. - rozciągnęłam usta w łobuzerskim uśmieszku. Wstałam, aby odwrócić się w jego stronę. Nachyliłam się nad nim złączając nasze usta.

(...) 

Warszat Fix You


- Gdzie jedziemy? – Zayn przekręcił kluczyk w stacyjce, odpalając auto. Nie było chwili, którą spędzilibyśmy osobno. Staliśmy się nierozłączni. Każda minuta rozłąki była istnym cierpieniem, które przepełniało moją duszę i serce. 
- Tym razem to nic specjalnego. Muszę zmienić opony, a sam nie  chcę się męczyć. Liam mi nie pomoże przez ostatnią noc, a reszta się na tym nie zna. Ja niestety też. 
- Biedny Zayn. Ubrudziłby się. - ironizowałam każde słowo.
- Chciałabyś, by twój chłopak babrał się w samochodach, zamiast spędzać czas ze swą ukochaną? 
-  A już miałam nadzieję. że ujrzę cię bez koszulki w czarnym smarze. – oparłam się wygodnie, puszczając wodze fantazji. – Sexii. Jak nie ty, to w warsztacie będą przystojni panowie z umięśnionymi nagimi torsami.  Przynajmniej na ich widok powzdycham.
- A ja ? - Zayn był wyraźnie urażony.
- Trzeba czasami wprowadzić jakieś zmiany. - odpowiedziałam, spuszczając szybę.
- Żartujesz, prawda? - popatrzyłam na niego zachowując powagę, jednak po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- Tak – posłałam mu całusa na odległość. – Co robimy potem?
- Sex? – zatrzymaliśmy się na parkingu przed warsztatem.
- Masz chyba za dużo kontaktów z Harry’m. - stwierdziłam opuszczając auto.
- Może najpierw romantyczna kolacja, potem spacer przy świetle księżyca i sex?
- A może romantyczna kolacja, spacer przy świetle księżyca, a po wszystkim zawiozę cię do jakieś kliniki dla nimfomanów?
- Wiesz, że żartuję. – objął mnie czule ramieniem, gdy wchodziliśmy do warsztatu.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – przed nami stanął wysoki, dobrze zbudowany brunet.
- Zayn Malik. Miałem być o 14. – odpowiedział Zayn zimnym tonem.
- Przypominam sobie. – zerknął w swój notatnik, który trzymał w ręku – Niech pan pójdzie prosto, a następnie skręci w lewo.
- Idziesz ze mną? - zapytał się mnie. Jego pytanie raczej brzmiało jak stwierdzenie. Nie przyjmował odmowy.
- Zayn. O co ci chodzi? - stanęliśmy na boku.
- Nie widzisz jak on się na ciebie patrzy? – spiorunował wzrokiem młodego mężczyznę. – Zostawię cię tu samą i jeszcze zacznie cię podrywać.
- Nie bądź śmieszny. – oburzona skrzyżowałam ręce na piersi – Idź załatw to co masz robić, a ja tu grzecznie poczekam.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale – pocałowałam go krótko w usta. – Im szybciej wrócisz, tym więcej będziemy mieć czasu sam na sam.
- Umiesz przekonać człowieka – odgarnął mi włosy opadające na twarz za ucho – Ale jeśli on coś. Dobra, zaraz wracam.
W międzyczasie postanowiłam się przejść po warsztacie. Nie lubiłam bezczynnego czekania.
- Może dotrzymać ci towarzystwa? – krzyknęłam przestraszona, gdy nagle zza moich pleców  wyłonił się wcześniej poznany brunet.
- Przestraszyłeś mnie.
- Jestem Jay.
- Fer – wyciągałam rękę – Nie musisz, poradzę sobie sama.
- Ależ nalegam. – podniósł prawy kącik ust do góry, ściskając mą dłoń. – To może przynajmniej z tobą postoje?
- Jeśli to cię tak uszczęśliwi, proszę bardzo – obdarowałam go uśmiechem.
- Od dawna tu mieszkasz? – Jay rozpoczął rozmowę. - Nie kojarzę cię.
- LA to duże miasto, trudne byś mnie pamiętał.
- Takiej pięknej dziewczyny nie sposób zapomnieć. – przysunął się do mnie bliżej.
- Yyy, tak dzięki – odpowiedziałam zmieszana. – Pracujesz tutaj? Długo?
- Nie, pomagam tylko. – zjechał wzrokiem na mój biust. 
W tym momencie przestałam go lubić, ale trzeba być miłym. Przynajmniej tak uczyli mnie rodzice.
- To zakład taty, a raczej jeden z wielu.
- Stać cię na wszystko, a pomagasz tacie? – udawałam, że nie widzę jak bezczelnie spogląda co chwila na moją klatkę piersiową – Uczynny z ciebie chłopak.
- Oj, ubrudziłaś się – kciukiem starł coś z mojego prawego kącika ust. Szybko odtrąciłam jego rękę.
- Dotknij jej jeszcze raz, a przysięgam, że coś ci zrobię – w drzwiach zobaczyłam sylwetkę Zayn'a. Dygotał z wściekłości. Chwycił puszkę farby stającą na stoliku przy ścianie, po czym z całej siły rzucił nią o posadzkę. – Zaraz to samo stanie się z tobą, jeśli jeszcze raz będziesz przystawiać się do mojej dziewczyny.
- Skąd mogłem wiedzieć że to twoja dziewczyna? Podpisana?
- Nie rozśmieszaj mnie.  Koleżankę bym całował?!
- A kto cie wie. – Jay droczył się z moim chłopkiem. Musiałam coś zrobić, by nie doszło do rękoczynów.
- My już chyba pójdziemy. – podeszłam do Zayna łapiąc go za rękę i kierując do wyjścia.
- Nie skończyłem jeszcze.
- Owszem skończyłeś. – wbiłam w niego wzrok. Z ledwością udało mi się wyciągnąć Zayn’a z warsztatu. Na całe szczęście samochód wraz z wymienionymi oponami, stał już na parkingu. – Uspokój się! On nic takiego nie zrobił. Zachowujesz się jak dziecko.
- Nic nie zrobił? – uderzył pięścią w maskę samochodu. – Gdybym przyszedł później, już by cię całował.
- Myślisz, że byłabym zdolna do tego, by zdradzić osobę którą kocham? Masz mnie za dziwkę? - złapałam go za koszulkę, szarpiąc nią.
- Przepraszam. Jestem po prostu zazdrosny. Nie chce cię stracić. - zamknął moją talię w swych ramionach.
- W porządku.  Nigdy nie spojrzałabym na innego chłopaka.  Zawróciłeś mi w głowie. - wplotłam palce w jego włosy.
- Kolacja we dwoje przy świecach? Znam doskonałe miejsce.
- Romantyku. Zabierz mnie gdzie chcesz. - skradłam mu pocałunek.
(...)
- Fer. - Zayn roztrzęsionym głosem zwrócił się do mnie. Trzymał w dłoni małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca.
- Zayn, czy ty? - moje oczy napełniły się łzami. 
 


Załączcie music. Lepszy klimat przy czytaniu rozdziału. x
__

Mamy nadzieję, że Wam się spodoba. Ten rozdział wydaje mi się słaby, ale to moje własne odczucia.
Dziękujemy za Wasze komentarze pod ostatnim rozdziale. Nie macie pojęcia, jakiego banana miałyśmy na twarzach czytając każdy Wasz wpis. Jesteście niesamowici!
Niewyobrażalnie cieszymy się, że śledzicie historię Feyn!
Zmieniłyśmy szablon bloga. Blog jeszcze jest w remoncie, ale wkrótce wszystko skończymy.
Co sądzicie o nowym wyglądzie? Podoba Wam się? ;>

Kolejny rozdział wkrótce. ;>

PS Nasze Fer ma twitter'a @FerDeLaCaputti . Natomiast Nasze tt to : @PonsiLover oraz @RealClaudiaMars. Jeśli chcecie, by Was informować o nowych rozdziałach, to piszcie. ;)

Love ya! x

PS PS  Każdy kolejny komentarz przyśpiesza dodanie 15 rozdziału 'I like the way we kiss in the dark.' !