01.07.2012 r
Powrót do LA
Pociąg punktualnie przyjechał na stację, a raczej do kilku
desek przygwożdżonych do skalnej nawierzchni, mających przypominać
prowizoryczny peron. Na nasze szczęście
maszyna nie przypominała masywnych lokomotyw z wagonami pasażerskimi z lat ’30
ubiegłego wieku. Dosyć nowoczesna, zadbana.
Szybko znaleźliśmy wolny przedział. Nie mieliśmy źadnych
bagaży, bo chłopaki nic nam nie zostawili, prócz dolarów na tydzień przeżycia.
Podróż miała trwać prawie 10 godzin.
Mieliśmy połowę drogi
za sobą. Zayn wykończony wczorajszą, długotrwałą ‘zabawą’ w pokoju,
pochrapywał leniwie, oparty głową o szklaną taflę szyby. Włosy miał potargane
przez pustynny wiatr, ubrania miały liczne ślady i zabrudzenia po kilku dniowym
użytku. I tak wygląda znacznie lepiej bez nich. Tak jak Pan Bóg go stworzył.
Leżałam przytulona do jego ramienia i podziwiałam tą
anielską piękność. To bóg seksu, który zszedł na ziemię, by sprowadzać takie
grzeczne dziewczyny jak ja na złą drogę.
Jedno pytanie nie dawało mi spokoju w czasie tej podróży.
Kilka pytań – ‘Czy te kilka dni naprawdę rozpaliło tak potężny płomień miłości?
Czy podołamy?’ Niewątpliwie tak. Jeśli ktoś kilka miesięcy temu zapytał mnie
czy jest ktoś w stanie rozkochać mnie w tak krótkim czasie, to bym go porządnie
wyśmiała. Los potrafi plątać figle. I za to mu niezmiernie dziękuję.
Zayn pomruknąwszy przez sen, obrócił się w moją stronę i
wtulił twarz w szyję.
- Daleko jeszcze? chłopak zapytał się ospale.
- Nie chce wracać. Jestem pełna obaw z powodu tego powrotu.
Mój brat. Wpadnie w histeryczną złości. Jeszcze bardziej boję się, że nie
wypali między nami. Masz zespół, twój dom jest na Wyspach, a ja nie porzucę
szkoły i nie opuszczę LA, póki jestem niepełnoletnia. To wszystko nie układa
się tak łatwo. Nie każdy element pasuje do innego, jak w puzzlach. Nie będzie
idealnie.
- Ciii – Zayn przerwał moje żale krótkim pocałunkiem. –
Jestem tu teraz. Z tobą. Tam też będę. I w każdym innym miejscu na tym globie.
Obiecuję.
LA, apartamentowiec
Venice Beach
- Nie wejdę tam. Nie ma mowy. Auto Mark’a jest zaparkowane –
wskazałam głową na strzeżony parking. – Musi być u siebie na górze. Wydrze się
nie mnie. Da szlaban. A co gorsze stracił zaufanie do mnie i nie odezwie się
przez kolejny rok.
- Żałujesz tych dni? Spędzonych ze mnie?
- Skądże! Nie myśl nawet w taki sposób. – Skarciłam go i
weszliśmy do środka budynku. Trzymając się kurczowo jego ramienia, weszliśmy do
windy, która zawiozła nas na 11 piętro.
Zayn, gotów do ataku na chłopaków, wcisnął kilkakrotnie
guzik dzwonka. Zniecierpliwiony brakiem odzewu ze strony chłopaków, uderzył
pięścią w drzwi.
- Otwierać! Długo oczekiwany przez was prezent w końcu
dotarł. – ponowił uderzenie.
Agresywne dobijanie się przyniosło skutek. Niepewne kroki w
holu nasilały się z czasem. Ktoś niechętnie otworzył drzwi, bo trwało to z
godzinę. Za nimi stał Harry z przyklejonym, sztucznym uśmiechem.
- Bracie! Tęskniłem. – Loczek widząc buzującego Zayn’a
cofnął się o trzy kroki do tyłu.
- Bracie?! Tęskniłeś?! Powtórz to dupku. – mulat podwinął
rękawy bluzy i rzucił się na kolegę.
- Uspokójcie się! – w tej samej chwili pojawił się Lou.
Chciał rozdzielić tą dwójkę
Wszelkie próby poszły na marne. Zayn był za bardzo żądny
krwi.
- Zamknij się,
rozumiesz? Czy ci to powiedzieć po chińsku? Nie masz bladego pojęcia, co ja tam
przeżyłem. Zero sieci, zero TV, zero czystych, własnych ubrań, zero fajek,
porządnego prysznica i jedzenia. No tylko dwa kondomy. A tak to nic. Wielkie
nic. A to wszystko przez wasze pijackie pomysły! Ciebie kurwa też zabiję! –
Zayn wyrzucił z siebie wszystko co mu na duszy ciążyło.
- Pomocy! Pomocy! Próba morderstwa. – darł się Lou.
Mój podniesiony głos na nich nie działał. Olewka. Zayn
zachowywał się jak dzikie zwierzę, a Harry z Lou niczym przestraszone, przyszłe
ofiary.
- Mówiłem, że tak będzie. Liam też. – Niall wystawił głowę
za framugi kuchennych drzwi, by móc zobaczyć teatrzyk w holu.
- Przestań! – złapałam Zayn’a za kaptur bluzy i siłą go
odciągnęłam. – Zaraz wszyscy tu się zejdą.
Rozległ się donośny tupot ciężkich butów na schodach.
- Kolejne krzyki. Kolejna impreza. Oprócz was są tutaj też
inni artyści. Prosiłem o parę dni ciszy. Pracujemy nad nowym materiał na drugi
album – mój brat wpadł w furię. – Do tego wywieźliście gdzieś moją siostrę.
Dzień, a dzwonię na policję.
- Sorry. Nie powtórzy się. – zapewnił go Harry.
Stałam schowana za Zayn’em ze wzrokiem wbitym w ciemną
podłogę.
- Ooooo. Patrzcie, kto postanowił wrócić łaskawie do domu. –
brat zaśmiał się drwiąco. Głos miał przepełniony złością.
- Nie znasz prawdy – Zayn próbował mnie bronić i wyjaśnić
zaistniałą sytuację. – Zostaliśmy wrobieni.
- Największym błędem było pozwolenie mojej siostrze na
zaprzyjaźnienie się z wami. Nigdy nie powinienem na to się zgodzić. – Oburzyłam się.
- Mam prawie osiemnaście lat. Sama sobie wybieram
przyjaciół. Jestem świadoma swych czynów i wyborów.
- Nie odzywaj się –
dalsza polemika z nim nie miała szans. – Pozwalałem ci na wszystko.
Troszczyłem się o ciebie, zamartwiałem, gdy siedziałaś smutna w pokoju i nie
chciałaś opuścić czterech ścian. I jak mi się odpłacasz? Nie masz żadnego
szacunku wobec mnie. Od dziś ja decyduję gdzie wychodzisz i z kim. Oraz koniec
kontaktu z tym kolesiem, z którym byłaś na tej niby pustyni. Dowiem się, że się
z nim spotkałaś – wyprowadzamy się stąd. – Mark złapał mnie za nadgarstek.
- Zostaw. Mnie. – wyszarpnęłam się mu.
- Pamiętasz komu sąd dał prawo opieki nad małoletnią
siostrą? Komu tak naprawdę narzucił, nakazał po śmierci mamy parę miesięcy
temu?
- Pieprz się. – łzy napłynęły do oczu.
Na twarzach chłopaków malował się szok po usłyszeniu o Mojem
mamie. Szczególnie mego chłopaka. Chciałam mu powiedzieć. Próbowałam
kilkakrotnie.
Nie odezwałam się. Idąc samowolnie do apartamentu brata,
zerknęłam szybko przez ramię na Zayn’a i posłałam mu ledwo dostrzegalny
uśmiech. Odpowiedział mi spojrzeniem ‘będzie ok.’
Nie tym razem.
03.07.2012 r
9 piętro, Venice Beach
Mark nigdy nie zapomni o moim wybryku. To znaczy chłopaków. Choć wini mnie za to. Wybaczy, ale nie zapomni. Od tego wydarzenia jest oziębły, traktuje mnie na dystans. Po powrocie do jego apartamentu zrobił mi jeszcze większą awanturę, niż na piętrze chłopaków. Całe zajście biernie obserwowali Sean i Ponsi, pełni współczucia oraz Isom, którego cała sytuacja bawiła. Podśmiewywał się złośliwie pod nosem.
Dostałam nauczkę.
Nie widziałam się z Zayn'em od 43 godzin i 53 minut. Usychałam z tęsknoty jak roślina, o której podlewaniu zapomniał właściciel. Za jego śmiechem, elektryzującym dotykiem, ognistymi pocałunkami.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim, jest to że nie mam nawet jego numeru telefonu. Te ostatnie dni były tak zaskakujące, przyniosły tyle niespodziewanych obrotów sytuacji, że nie pomyślałam o tak błahej rzeczy. Mój błąd. Mogłabym spamować do niego na twitter'ze. Szanse były nikłe, by zauważył/ Trafić na niego online, to jak wygrać pluszaka, strącając piramidkę puszek balonikami na jarmarku.
Jestem uziemiona i muszę pokazać bratu, że jego nauki trafiły do mnie. Będę najgrzeczniejszą siostrą, jaką mógłby sobie wyobrazić.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Dzień głównie mijał mi na gapieniu się w sufit i rozmyślaniu, co mogłabym w obecnej chwili robić z ukochanym. |Każda myśli o nim przyśpieszała bicie mego serca.
Spojrzałam na elektryczny zegar w cętkowany wzór. Mama podarowała mi go na czternaste urodziny. Zbliżała się północ. Mimo późnej pory, byłam wypoczęta. Każdy by był po całym dniu nic nie robienia.
Narzuciłam na ramiona bluzę i wyszłam z sypialni. Słysząc głośne dźwięki telewizora dobiegające z sypialni, ruszyłam w jej kierunku. Zobaczyłam Ponsi'ego. Leżał na plecach na kanapie, z głową w dół i oglądał 'Szkołę przetrwania'. Znalazł się miłośnik natury. Wokół niego leżały okruchy po czekoladowych cookies z nutą toffi.
- Szykujesz się na ekstremalną wyprawę?
- Bingo. Planuję podbój Amazonki i zdobycie najwyższego szczytu tej planety. - wyjaśnił krótko.
- Zabierz mego brata ze sobą i go tam zostaw na uduszenie przez anakondę i pożarcie. - chwyciłam jedno ciastko i ugryzłam kęs.
- Jesteś okrutna. - stwierdził, siadając w normalnej pozycji.
- Wiesz o tym nie od dziś. Gdzie Mark?
- Na randce. Zeswatałem go z uroczą brutnetką, poznaną na targu staroci. Masz pojęcia, jakie tam cuda można znaleźć? Upierał się, że nie zostawi Cię samej, więc zgłosiłem się na niańkę.
- Niech go ta laska uprowadzi - zerknęłam w stronę kuchni. - Zostawił coś do jedzenia?
- Wątpię. Znalazłem tylko te okropne ciastka. Weź sobie pieniądze z mego portfela i zamów pastę lub chińszczyznę. Mam ochotę na smażony ryż z kawałkami kurczaka w curry.
- Użyczę twego i'Pad'a do złożenia zamówienia.
- Leży gdzieś w holu, albo na balkonie.
Sprawdziłam wskazane miejsca. Był zostawiony na szklanym stoliku obok nieskończonej lattee. Bałaganiarze.
Usiadłam na wiklinowym fotelu, opierając nogi o stolik.
Miasto rozświetlone było przez wieżowce i uliczne latarnie. W oddali znajdował się park, a obok sztuczne jezioro, które przybrało srebrzystą poświatę. Wiatr łagodnie otulał moją twarz. Przyniósł także ciche, pierwsze akordy akustycznej gitary. Owe dźwięki dobiegały z balkonu, dwa piętra wyżej. Po chwili usłyszałam śpiewającego Niall'a.
- Niall! - wychyliłam się przez barierkę, unosząc wzrok ku górze.
- Kto tam? - chłopak spojrzał w dół, zatrzymując spojrzenie na mnie. - O, cześć Fer! Uziemiona?
- Na całego. Nie mogę sama opuścić apartamentu, Przechlapane. - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Wiśniowego żelka na osłodę życia? - zaproponował chłopak.
- Czemu nie.
- Uwaga! Rzucam.
Wyciągnęłam rękę, by złapać żelka w postaci złączonych dwóch wisienek, ale moja sprawność ruchowa zostawiała wiele do życzenia. Słodkość runęła o brukowy chodnik dziewięć pięter niżej.
- Czekaj. Spróbujemy ponownie. Powiem jednemu z chłopaków, żeby przyniósł nową paczkę - otworzył drzwi balkonowe i krzyknął do kumpla, siedzącego przed PS3. - Zayn. Żelki potrzebne. Sprawa mega pilna!
Momentalnie ożywiłam się.
- Jest tam Zayn?
- Skoczysz mi potem po fajki. - Zayn postawił ultimatum.
- Dla poprawy humoru Fer wszystko.
- Fer! - Zayn szybko wyszedł na zewnątrz i ukazał mi rząd białych zębów w szerokim uśmiechu. - Zostaw nas samych - skierował swe słowa do Niall'a. - Muszę wyjaśnić pewną sprawę.
- Przecież wy nie gadacie ze sobą - Irlandczyk był zaskoczony zachowaniem przyjaciela. - Nie pałacie sympatią do siebie.
- Stare dzieje. Muszę przeprosić Fer.
- Eeee. Coś mi tu śmierdzi.
- Spadaj.
Nialler zabrał gitarę i znikł z mego pola widzenia, wracając do środka mieszkania.
- Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! Weź mię, ach! całą!
- Biorę cię za słowo. Zwij mię kochankiem. - Zayn właczył się do dialogu.
- Znasz?
- Pierwsza planowa rola w szkolnym przedstawieniu - odpowiedział dumnie. - Marzyłem o aktorstwie. Byciu wolnym, niezależnym. By występować na deskach najsłynniejszych teatrów na Broadway'u. Ale to było 10 lat temu. Obecnie śnię o czymś innym. Raczej o kimś.
Jego uśmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. Oddałabym wszystko, by znaleźć się obok niego.
- Bardzo ci się oberwało? - zapytał z troską.
- Nie staniemy koło siebie przez następne dziesięciolecie. Mój brat jest nieugięty.
Mark starał się chronić mnie przed złym, młodzieńczymi wybrykami, ale miłość popychała mnie do buntu. Nie mogłam z nią walczyć.
- Pogadam z nim.
- Nie próbuj nawet! - zaprotestowałam ostro. - To pogorszy całą sytuację.
- Chce mieć cię przy sobie. Cholernie tęsknie. Wpadłbym do twego mieszkania, porwał cię i już nigdy nie oddał. Każda myśl o Tobie pogłębia moją rozpaczliwą tęsknotę. Wspomnienie twego rozgrzanego ciała zabiera cząstkę mnie. Nie mogę normalnie funkcjonować. Nie umiem. Bez ciebie. - głos mu się załamał.
Poczułam, że zaraz rozsadzi mi serce. Drżałam, choć na dworze panowała temperatura powyżej dwudziestu stopni.
- Nie może tak być. Nie zgadzam się na to. - pokiwał głową.
- Bądź za 15 minut w naszym miejscu.
- Co? Przecież... - nie zdążył dokończyć zdania. Wpadłam jak huragan do salonu. Moją ostatnią nadzieją był Ponsi.
- Ponsi. Prawdopodobnie się nie zgodzisz, ale posłuchaj..
Przerwał mi.
- Zgadzam się. Idź. Tylko nie pakuj się znów w kłopoty. Jasne?
- Czytasz mi w myślach? Nie zdążyłam nawet rozpocząć swego błaganego monologu.
- Słyszałem rozmowę na balkonie - poruszał znacząco brwiami. - Dwa gruchające gołąbeczki.
- Dzięki! Będę ci dłużna do końca życia! - ucałowałam go przelotnie w polik.
W holu, przed lustrem musnęłam usta smakowym błyszczykiem i poprawiłam włosy palcami.
Zayn czekał już na mnie. Gdy dotarłam na dach, stał oparty o barierkę i kończył palić.
Wpadłam w jego ramiona.
- O! Julio. Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale...
Zayn'owi najwidoczniej spodobała się zabawa w cytowanie Szekspira.
- Pocałuj mnie. - wyszeptałam, zbliżając twarz do jego.
Czułam jego ciepły oddech na skórze. Zaczął mnie całować. Najpierw w usta, potem policzki i szyję. Przywarłam całym ciałem do niego. Ponowił pocałunek w usta, Wsunął palce w me włosy, nie odrywając warg. Delikatnie oparł mnie o ścianę.
- Zayn.. - gładziłam dłońmi jego plecy i ramiona. - Nie możemy się spotykać przez pewien czas.
- Możemy. - pozbył się mojej bluzy. Zsunął ramiączko koszulki w dół.
- Będziemy jak Romeo i Julia. Spotkania po kryjomu, skryte pocałunki.
- Z happy end'em - obsypywał namiętnymi pocałunkami moje ramie i dekolt. - Nie martw się. Poradzę coś na to. - powiedział na jednym wdechu w przerwie między pieszczotami.
- Kocham Cię.
- Czeka - Zayn spojrzał w stronę pożarowych schodów. - Ktoś tu jest.
- Coo??
MIał rację. Odepchnęłam do od siebie.
W drzwiach stał Mark.
Słońca ! Dziękujemy Wam za te komentarze pod ostatnim rozdziałem i pod każdym wcześniejszym!
Nowe rozdziały pojawią się w najbliższym czasie.
Przygotujcie się na coś mega, ostrego, perwersyjnego, zabawnego etc.
Love you all!
Boże jakie zakończenie ;o Kurde, piszesz tak że nie mogę odciągnąć się od pisania! Czekam na następny mam nadzieje że będzie szybko. :D
OdpowiedzUsuńO boże... Mark ostro się wkurzył. ;o
OdpowiedzUsuńZresztą troszkę mu się nie dziwię ,ale nie powinien tak uziemiać Fer.
Mam nadzieję,że wszystko się ułoży.:)
@Kama_Sologuba
KURWA ._. PISZ DALEJ BO ZAJEBIE ŻYWCEM XD ! JAPIERDOLE LEPIEJ BYĆ NIE MOGŁO XD ! *O* Mark się wkurzy ; ///
OdpowiedzUsuńJezu mega jest ten rozdziała czekam na kolejny :D jestem ciekawa co mark na to ???/ ;);*
OdpowiedzUsuńSwietne swietne!!! Kocham czytac przygody Zayn'a. Jestescie genialne. Pozdrawiam pania od scen +18 :D
OdpowiedzUsuńJARAM SIE :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to :) aaa perwersyjne - brzmi bosssko :D:D:D M.
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na nowy!
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie,jest naaaaajlepsze!♥♥♥
aaaaa, muszę wiedzieć co będzie dalej! błagam dajcie jak najszybciej 11 rozdział :)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem zakończenia :D
OdpowiedzUsuńkiedy następny??
OdpowiedzUsuń