6 kwietnia 2013

Chapter 15 'I like the way we kiss in the dark'


15.08.2012 
New York

- Skąd nazwa 'Big Apple'? - Lou rozpoczął swoją dzienną serię tysiąca pytań. 
- E. S. Martin porównał Stany Zjednoczone do Wielkiego Drzewa, a New York do Wielkiego Jabłka, które wysysa z drzewa to co najlepsze. Jedna z tez na ten temat - odwróciłam się w jego stronę, odpowiadając na zadane pytanie. - Wpierw był to New Amsterdam. Następnie kolonie odbili wasi rodacy, nadając nazwę New York.
- Ja mogę ci pokazać swoje dorodne jabłka. Chcesz? - Harry z powagą zwrócił się do Lou. Siedzieli razem jak papużki nierozłączki. Byliśmy już w samolocie czekając na lot. Zayn postanowił zabrać mnie ze sobą na te siedem dni, żeby rozłąka nie była aż tak długa. NY, Chicago, Houston, San Francisco. Spotkania z piszczącymi fankami, koncerty, wywiady w telewizjach śniadaniowych, radiach. Cały tydzień. Najgorsze, że nie zainwestowałam w zatyczki do uszu. Boję się, że wrócę półgłucha.  
- Gdy wystartujemy, to udamy się wspólnie do łazienki i mi pokażesz. Zawsze o tym marzyłem. 
- Zostańcie w niej. - rzekł Niall, tasując talię kart. Wykorzystywali z Liam'em chwile wolnego przed kilkoma dniami ciężkiej pracy.
- A może my pójdziemy? - mrugnął do mnie Zayn, za co wylałam mu część soku na jeansy. - Znaczy, że nie. Moja księżniczka dziś nie w sosie.
- Chłodzę cię. Zbyt często się rozpalasz. Patrz, aż para się unosi. (...)

New York należy do moich ulubionych miejsc na świecie. Co roku w czasie świąt bożonarodzeniowych lecieliśmy tutaj, spędzając dzień na Broadway'u. Tradycją był spektakl 'Dziadek do orzechów'. Widziałam tą sztukę w drugi dzień świąt od szóstego roku życia. Dopóki mama była. Mark będzie starał się kultywować tą tradycję. Smutną tradycję. 
Zwiedzałam miasto głównie z jedną ze stylistek chłopaków. Oni wtedy wykonywali swoje obowiązki wobec fanów i mediów. Zayn'a udało się jedynie wyciągnąć wieczorem na Times Square. Był zbyt zmęczony. Ale męska duma i honor nie pozwalały mu zostawiać mnie na cały w towarzystwie obcej kobiety. 

18.08.2012 
Chicago

- Kolejny tatuaż? Masz ich z trzydzieści. - ostro protestowałam stojąc nad Zayn'em, siedzącym bez koszulki w fotelu w studiu tatuażu. - Teraz wygląda to seksownie, a gdy będziesz miał 80 lat? Pomyśl o tym.
- Będziemy kołysać się na bujanych fotelach na werandzie przy zachodzie słońca, trzymając za ręce jak nastolatkowie. Wnuki i prawnuki będą biegać roześmiane wokoło. Nadal będziemy się kochać - brunet cmoknął mnie w rękę. - Rozchmurz się. Sama mogłabyś zrobić sobie drugi tatutaż. - Zayn wskazał palcem na wzór, pokazując mężczyźnie co sobie życzy. Tatuażysta był starszy od nas.. Miał odkryte ramiona przyozdobione rysunkami.
- Nie rozumiem cię. - opadłam bezsilnie w fotel przy ścianie, zakładając nogi na na niskim stoliku. 
- Chcę dokończyć half sleeve'a. Wszystko. Potem jeszcze coś na klatce piersiowej. - Chris, tak się nam przedstawił mężczyzna, odbił wzór tatuaża na skórze Zayna. 
- Brakuje ci mej podobizny.
- Gdzie?
- W moim ulubionym miejscu. - wytknęłam mu język rozbawiona pytaniem. 
- Pan poczeka. - Zayn wstał gwałtownie, odpinając klamrę paska. 
- Nie odważysz się. 
- Deal? 
- Deal. (...)

Wróciliśmy do hotelu późnym wieczorem. Wspólna kąpiel. Miałam nadzieje, że spędzimy noc na czułościach, ale Zayn pokrzyżował moje plany i po kilku minutach zapadł w głęboki sen. Oparłam głowę o zagłówek łóżka i przyglądałam się mojemu chłopakowi. Miliony pytań przebiegały mi przez głowę. Tysiące scenariuszy o naszej przyszłości. 
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Do licha, kogo niesie o tej godzinie. Zsunęłam bose stopy na zimną podłogę i podeszłam, otwierając drzwi. 
- Niall. Jest 4 nad ranem. Idź spać. - uśmiechnęłam się niemrawo do chłopaka. Ten jednak bez pytania postanowił wejść do pokoju, rozkładając się na moim miejscu. 
- Zakochałem się. - oznajmił szybko.
- I ta sprawa była tak ważna? - wsunęłam się między śpiącego Zayn'a i blondyna.
- Oni mnie nie zrozumieją. Ty jesteś dziewczyną. Znasz się na takich rzeczach. - poczułam, że nawiązuje się między nami nić szczerej przyjaźni. 
- Żelki ? Opowiadaj. 
- Blondynka twego wzrostu. Urodziła się w Yorku. Jest tutaj na półrocznej wymianie... - rozmawialiśmy dopóki niebo przybrało bladoniebieską barwę. Znali się kilka godzin. Ale w życiu trzeba próbować, podejmować stale decyzje. Nie stać w miejscu, a tym bardziej nie cofać się. Może to będzie ta jedyna idealna. 

20.08.2012
San Francisco

Ostatnie wielkie miejsce. Houston przeleżałam w łóżku. Dopadło mnie lekkie przeziębienie. W San Francisco chłopcy spali w nowo zakupionym tourbusie. Mieli zabrać go do Anglii, gdzie będą nim podróżować między koncertami. 
- Zachowujecie się jak dzieci. Gracie na PS3 od dobrych 4 godzin.
- Cicho kobieto - uciszył mnie Liam. - Rozgrywamy mistrzostwa. 
- Wygram. - zadowolony z siebie Louis, który prowadził w rankingu przedstawił reszcie swoje zamiary. 
- Nigdy. - Niall rzucił w niego garścią starego popcornu. Panował straszliwy bałagan. Wszędzie walały się niedopite butelki, nadgryzione kawałki kanapek czy rozgniecione czyjąś stopą chipsy. 
- Zayn. Długo? - nawet mój chłopak zapomniał o rzeczywistości. Zaangażowany w grę, wciskał odruchowo kolejny przyciski kontrolera.
- Idź się połóż. Musisz być padnięta. - jego wzrok ciągle był skierowany na ekran telewizora. 
- Hallo! Ja tu jestem! - wkurzona ich obojętnością uderzyłam go delikatnie w tył głowy. - Jesteście tacy przewidywalni i zarazem irytujący. Czemu tu nie ma żadnej innej dziewczyny? Nie wytrzymam z wami dłużej. 
- Jest! Wygrałem! Witaj finale. - Zayn w geście zwycięstwa podniósł się, unosząc ręce ku górze.
- Serio się z tobą zadaję?
- No chodź tu. - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. 
- Pewnie ma PMS. - powiedział Louis.
- Raczej brakuje mi mego chłopaka. - sprostowałam jego wypowiedź.
- Wiem jak ci poprawić humor. Masz truskawkowego lizaka. - ze śmiechem pokazał mi słodycz wpakowując do ust.
- Boże. - jęknęłam opierając głowę o jego ramię. (...)

- Śpijcie. A nie tyle gadacie i się migdalicie. - spaliśmy na piętrowych łóżkach. My razem z Zayn'em nad Niall'em. - Jutro przed nami kolejny ciężki dzień. - uderzył kilkakrotnie w górną deskę.
- Nie możemy. Fer ma ochotę. - wygłupialiśmy się z Zayn'em. Pojękiwaliśmy cicho, poruszając materacem, co dawało wrażenie uprawiania stosunku. 
- Mocniej Zayn! - krzyknęłam głośno, wybuchając na koniec gromkim śmiechem. 
- Idę do Liam'a. - Niall zabrał poduszkę oraz kołdrę i bez słowa opuścił łóżko.
- Na to liczyłem. Tylko my. - Zayn złożył namiętny pocałunek na mojej szyi, a następie ustach..

30.08.2012  
1 piętro Venice Beach

- Pokłóciliście się ? Znów cię coś gryzie. Widzę to. - Mark znalazł wolne miejsce na sofie i wsunął się pod welurowy koc, opierając podbródek o moje ramię.

- Zayn jutro wyjeżdża. - starałam się zachować spokój, ale ta cała sytuacja sprawiała, że łzy same cisnęły mi się do oczu. Wytarłam policzki garścią zgniecionych chusteczek.
- Przecież nie na kraniec świata. Kilka godzin lotu. Mamy XXI wiek, Fer. Telefony, internet, samoloty. Wasze listy miłosne nie będą dochodziły przez dwa tygodnie, a podróż nie będzie trwać miesiąc. W każdej chwili możesz wsiąść w samolot i polecieć do UK, by się z nim spotkać, choć na kilka godzin. Oczywiście, gdy będziesz miała wolne od szkoły. - poprawił się natychmiast. Opuszkami palców starł słone krople spływające po mej twarzy. Czułam się, jakby wypalały rany.
- I co z tego? Cały czas był przy mnie. A teraz znów zostanę sama. Chcę lecieć z nim.
- Nawet o tym nie myśl. Czeka cię ostatni rok w liceum, a potem collage. Nowe rozdziały w życiu.
- Nie pójdę tam. Nikogo tam nie znam. - pociągnęłam koc, ściągając go z niego.
- Poznasz nowych ludzi. Może spotkasz tam innego seksownego bruneta o anielskim głosie.
- Czy ty się słyszysz? Ja go kocham! Szaleńczo! - stanęłam na równe nogi, poprawiając podciągnięty podkoszulek. - Nie masz pojęcia co to jest miłość. Chyba nigdy nie doświadczyłeś tego uczucia. Jaki ty jesteś denerwujący. O god. - potrząsnęłam głową, nie mogąc dłużej patrzeć na niego.
- Zaczynasz histeryzowac. Wróci tu, szybciej niż ci się wydaje. On sam nie wytrzyma długiej rozłąki. Do tego różne nominacje do nagród, gale, zaproszenia na występy.
- Musisz ciągle mówić o pracy? - stanęłam przy drzwiach łazienki, przekręcając gałkę.
- A jaka jest prawda? Wybrał karierę. Na co liczyłaś? Na księcia bajki na różowym pony, który będzie przy tobie w dzień i nocy? Życie jest brutalne - Mark rozłożył się na moim miejscu, opatulając się kocem. - Świat nie kończy się na jednym mężczyźnie. Tego kwiata jest pół świata.
- Czy ty nadal nie rozumiesz? On jest jedyny. Nigdy mi nie zrani, wiem to.
- Nie przelicz się, siostro - w jego ustach znalazł się papieros. - Widzę cię dziś z powrotem przed północą.
- Pocałuj się. - machnęłam ręką i zamknęłam się w łazience.


30.08.2012
Venice Beach

- Spóźniłeś się. 23 minuty - opierałam się nagimi plecami o framugę drzwi. Ręce ze wściekłości miałam skrzyżowane na piersiach. - Już o mnie zapominasz. - odwróciłam głowę w przeciwną stronę niż on stał. Unikałam jego wzroku.

- Załatwiałem coś. Musiałem dopilnować, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Winny się tłumaczy.
- Przestań być opryskliwa. Nie chcę rozstać się w takim nastroju.
- Przepraszam. Po prostu nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie potrafię sobie wyobrazić, że to koniec. Te dwa miesiące minęły w mgnieniu oka. Dopiero co jakbyśmy poznali się wczoraj. - odszukałam jego dłonie i splotłam ze swoimi.
- Nie mów, że to koniec - odparł wpatrując się w podłogę. - Nie wymazuj mnie ze swego życia. Nie rozstajemy się na zawsze, a jedynie na kilka tygodni.
- Ten czas nie będzie tak cukierkowy. Wszystkim wydaje się, że damy radę. Ale to złudzenie. Nie umiem tak, Zayn. Co z tego, że będziemy do siebie pisać, rozmawiać przez telefon czy skype? Nic mi nie da tej bliskości i bezpieczeństwa.
- A mnie to nie boli? Sama to przeżywasz, sama w tym wszystkim jesteś?
- Nie mówmy o tym teraz.
- Przygotowałem dla nas niespodziankę, a raczej dla ciebie. - z tylnej kieszeni jeansów wyjął czerwoną, aksamitną przepaskę.
- O nie! Nie dam się przywiązać do łóżka. Chcesz się odegrać za ostatnie!
- To później. Póki co musisz mi zaufać.- stanął za mną i zawiązał mi oczy, odcinając od świata. - Widzisz coś? - zapewne w tej chwili pomachał mi dłonią przed twarzą, ale jedynie co stało mi przed oczami, to czerń.
- Nic a nic. - w tej samej chwili poczułam dotyk jego warg na mym karku. - To jest ta niespodzianka?
- Nie bądź ciekawska. - trzymając moją dłoni, kierował mną. Po krótkim czasie spędzonym w windzie, stawiałam nieporadnie kroki na kolejnych stopniach schodów. 
- Chcesz mnie zrzucić z dachu, by się mnie pozbyć i znaleźć kolejną dziewczynę.
- Skończ z tym zgadywaniem. Chwila i jesteśmy. - usłyszałam otwarcie drzwi. Wsłuchiwałam się w odgłosy miasta. Lekki powiew wiatru poruszał moimi rozpuszczonymi włosami. 
- Dach. - odparłam jednym słowem i pozbyłam się opaski z moich oczu. 
- Tu się spotkaliśm. - Zayn wskazał kiwnięciem głowy na rozłożony koc, po środku którego znajdywały się świeczki mieniące różnymi kolorami, obok stała otwarta butelka wina oraz półmisek owoców do zanurzenia w płynnej, gorącej czekoladzie. - Śmiać mi się chce na samą myśl jak doszło do naszego pierwszego spotkania. Byłem wtedy taki wściekły. Potrzebowałem samotności, a w głębi serca czekałem na kogoś, kto mnie wyciągnie z tego dołka. Od razu mi się spodobałaś.
- Ciekawy sposób na flirt. Mistrzowskie posunięcie. - usiedliśmy wtuleni w siebie trzymając się za ręce. 
- Nie mogłem pozwolić, byś mnie za szybko rozszyfrowała. Jestem tajemniczy i niedostępny.
- Udajesz dwie osoby. Wolę tą postać. O ciepłym charakterze, trochę zakręconą, ale wrażliwą na uczucia innych i własne. Gdy stajesz się tym sławnym Zaynem Malikiem, masz maskę. Powinieneś pokazać światu swoje prawdziwe ja. 
- Postaram się. cla Ciebie. W końcu miłość to nasza ostatnia szansa. Poza nią nie istnieje nic, co jest w stanie nas utrzymać przy życiu. - objęcie Zayn'a stało mocniejsze.
- Nigdy nie byłam w pełni szczęśliwa. Zawsze mi czegoś brakowało. Myślałam, że zabawy ze znajomymi to jest to, czego najbardziej potrzebuję. Ale hedonistyczny tryb życia to nie wszystko. Miłość daje szczęście. Gratisowo. Budzę się rano z uśmiechem. Kładę do łóżka z uśmiechem. Wszystko co mnie otacza, mimo swych wad przyjmuję z uśmiechem. Dzięki Tobie. Ufam ci. Jednak pozostaje we mnie jakaś cząstka niepewności, że to kilkumiesięczne rozstanie zaważy na naszym związku. 
- Nic takiego się nie wydarzy. Kocham cię, Fer. 
- Nie rzucaj słów na wiatr.
- Gdy to jest najszczersza prawda. 
- Wiem. Również cię kocham, Zayn. - nastała cisza. Oboje wsłuchiwaliśmy się w bicia naszych serc. Niebo rozświetlały gwiazdy. Blade światło księżyca odbijało się jego tęczówkach. Można było dostrzec ich karmelowy odcień. 
- Przylecisz do mnie. Będę czekał z utęsknieniem każdego dnia. A nocą spoglądał na gwiazdy, mając nadzieję, że ujrzę w nich twój uśmiech.
- Romantyk. Na sam koniec. Wcześniej jedynie zbok. - szturchnęłam go łokciem, śmiejąc się. 
- Pozytywny zbok. Zapomniałaś to dodać. - Zayn położył mnie, brudząc czubek nosa czekoladą. 
- Przykro mi Kochanie, ale mylisz się. Ja ociekam seksem. Każdy mężczyzna na mnie leci. - starłam palcem czekoladę i przejechałam mu nią wzdłuż policzka.
- Lecz należysz tylko do jednego. - musnął mnie w koniuszek nosa.

* * * 


Wyobrażacie sobie zakochanie? Ten żar miłości, który cię rozpala od wewnątrz? Taki obraz przedstawiały jedynie kiczowate amerykańskie romanse lub kolumbijskie tasiemce, które oglądają panie po 60 na emeryturze. A jednak. Życie jest zwariowane. Nigdy nie wiemy co akurat nam się przydarzy. Tym bardziej znalezienie dziewczyny, która staje się twoim oddechem. Przy niej masz palpitacje serca, a wokół rozbrzmiewają anielskie chóry aniołów miłości w wykonaniu rockowym. Leży taka bezbronna.    Wiem, że daję jej bezpieczeństwo. Tylko nie dostrzega jakim jestem zakłamanym oszustem. Kocham ją z całego serca. Ale wybrałem coś innego w życiu. Postawiłem na karierę. Manager dał mi wybór: ona lub muzyka. Poszedłem za nim. Nie jestem na tyle odważny, by się mu przeciwstawić. Młodzieńcza głupota. Sporo osób odradzało mi podpisywania kontraktu na owych warunkach. Jeśli zostałbym tutaj z nią, nie miałbym życia. Jeszcze trzy lata tego horroru. Chłopaki również chcą się odciąć od tego zepsutego światka. Tej wytwórni, bo na pewno gdzieś są lepsi ludzie, nie myślący jedynie o nas, jako produktach do sprzedania. 

Tylko czy ona na mnie jeszcze będzie tyle czekała? Po pewnym czasie uświadomi sobie swój własny błąd. Ja będę jedynie kartką bolesnych wspomnień, której najchętniej, by się pozbyła wyrywając z książki życia. Dzieli nas ten kawałek świata. Nie ściągnę jej na Wyspy. Nie rozstanie się z rodziną, znajomymi. Nie zdecyduje na taki krok. Byłaby samotna. Choć miała by mnie, nie mógłbym patrzeć na jej stęsknione oczy za bratem czy Ponsi'm. 
Odgarnąłem jej kosmyki włosów z jej twarzy. Skóra muśnięta słońcem. Fer promieniała. Odchyliła delikatnie głowę do tyłu. Dotknąłem wargami jej szyi. Przyciągnęła mnie bliżej siebie. Pozbywaliśmy się swoich ubrań. Zachłanni w dotyku i pocałunkach. Stawaliśmy się jednością. Była moja. 
Nie chodziło jedynie o seks. Cielesną przyjemność. Ten moment był uwieńczeniem naszego uczucia. Jest dla mnie narkotykiem. Czas rozstania, te godziny niezliczone bólu za jej dotykiem, pocałunkiem. Wariowałem przez to. Przez nią. 
Wyjąłem czerwone pudełko w kształcie serca. Nic szczególnego. Chciałem, aby miała przy sobie coś, co będzie jej przypominało.
- Kocham cię. - zapiąłem naszyjnik całując ją w kark. 
Leżeliśmy przez kilka godzin. Nadzy w blasku księżyca i gwiazd.

* * *



31.08.2012
Lotnisko LAX

- Obiecaj, że będziesz pisał i dzwonił. Każdego dnia, mówiąc o najmniejszej błahostce, szczególe. - dławiłam się łzami. Serce przeszywał coraz większy ból z kolejnymi minutami. 
- Obiecuję. - ludzie wokoło nas zniknęli. Byliśmy tylko my. Tu, w tym czasie. Nadal razem. Niepewni jutra. Wtulona w jego bluzę słyszałam głos kobiety, informującą pasażerów o locie do Londynu. 
Nagle wszystko zamgliło się. Obraz zamazywał mi się. Łzy lały się strumieniem. Drżały wargi. Puścił moje dłonie, szepcząc:
- Do zobaczenia wkrótce ukochana. - ruszył w stronę terminala, odwracając się ostatni raz do mnie. Starał się ukryć uczucia, ale jego dusza płakała. 
- Wkrótce... - nie byłam w stanie się poruszyć. Mark prowadził mnie do auta. Zagubiona w tłumie, wpadałam na przypadkowych ludzi, mamrocząc 'Przepraszam'. 
- Co on tam robi? - spojrzałam zapłakanymi oczami na chłopaka stojącego przy samochodzie. 




Wyszło nudnie i nijako. Do tego krótko. Brak weny, jakiejkolwiek wizji. Nie jestem zadowolona. Przepraszam. Także za błędy. Doszukam się ich później, bo jestem chora i słabo funkcjonuję. x 

SONG - załączcie przy czytaniu. Enjoy!

Follownijcie Naszą Fer TWITTER ;>